Dwadzieścia jeden lat oczekiwania na nowy album, to naprawdę spory okres czasu. Ale jak mówi Peter Gabriel to rzecz względna. „Gdybym był motylem, to dwadzieścia jeden lat byłoby wiecznością. Ale gdybym był górą, byłby to błysk!”.
No cóż, faktycznie można i tak spojrzeć na czas dzielący premierę najnowszego albumu “I/O” – czyli skrótu od Input/Output (Wejście/Wyjście) – od daty wydania poprzedniego. Ale naprawdę warto było czekać, bo otrzymaliśmy dzieło znakomite będące – jak ktoś napisał – “nieskazitelnym przebudzeniem” i to na dodatek w dwóch wersjach: Bright Side i Dark Side. I zgadzam się całkowicie z krytykiem, który stwierdził, że to najbardziej spójna i konsekwentna płyta Gabriela wydana po latach osiemdziesiątych. W skali pięciogwiazdkowej – pięć!
AM
Fot. nadesłane