„Lublin to krok do przodu”. Zagraniczne koszykarki już w AZS UMCS

koszykarki 2023 09 09 201813

Koszykarki Polskiego Cukru AZS-u UMCS-u Lublin do nowego sezonu przygotowują się już w pełnym składzie. W kończącym się tygodniu do drużyny mistrzyń Polski dołączyły zawodniczki zagraniczne.

Z grającą na pozycji silnej skrzydłowej Szwedką Elin Gustavsson (na zdj. z lewej) rozmawiał Józef Kufel.

Jak czujesz się w Polsce?

– Czuje się świetnie, wszyscy są bardzo mili, a zawsze łatwiej jest zaczynać coś nowego w przyjaznym środowisku, w gronie życzliwych osób – mówi Elin Gustavsson.

Jakie są Twoje pierwsze wrażenia?

Szczerze, miasta jeszcze za bardzo nie zwiedziłam, bo mieszkam na jego obrzeżach. Teraz mamy jednak dzień wolny, więc mam nadzieję coś zobaczyć.

Można cię określić mianem obieżyświata. Poza Szwecją grałaś też w Hiszpanii, Francji czy ostatnio we Włoszech. Co przyciągnęło cię zatem do Polski?

Trener skontaktował się ze mną dość wcześnie i powiedział, że widziałby mnie w drużynie. Pomyślałam, że ta propozycja jest dobrą okazją, by zrobić w mojej karierze kolejny krok do przodu. Poza tym taki już mam charakter, że lubię w życiu próbować nowych rzeczy. Latem grałam w Australii, a rok wcześniej w Nowej Zelandii. Koszykówka daje mi możliwość podróżowania po całym świecie. Nigdy dotąd nie grałam w Polsce, więc propozycja z Lublina wydała się bardzo interesująca.

Czy przed przyjazdem próbowałaś dowiedzieć się czegoś więcej o klubie lub o trenerze, z którym będziesz pracować?

Oczywiście odbyłam kilka rozmów z trenerem. Odniosłam wrażenie, że to bardzo dobry fachowiec, a przy tym miły człowiek. Koleżanek z drużyny za bardzo nie znałam, choć grałam kiedyś przeciwko Ornelli Bankole, z którą teraz wspólnie będziemy występować w Lublinie. Trudno więc powiedzieć, żebym robiła jakiś wielki research na temat klubu. Po prostu podążałam za intuicją.

Jakie zatem masz oczekiwania dotyczące gry w Polsce?

To mój pierwszy sezon w Polsce, nie znam więc za bardzo tutejszej ligi. Mam jednak nadzieję, że będziemy w czołowej czwórce. Liczę też, że siłą tej drużyny będzie gra zespołowa, a nie indywidualności. Chciałabym również, byśmy na mecze zawsze wychodziły z właściwą energią i chemią. Największym wyzwaniem będą oczywiście występy w Eurolidze. Przy okazji wielkie ukłony dla zespołu, który w zeszłym roku zapracował na ten sukces. Nie będziemy faworytem, a wręcz możemy uchodzić za „chłopca do bicia”, ale startowanie z takiej pozycji wcale nie jest złe i mam nadzieję, że na meczach będziemy dobrze bawić się koszykówką i mocno walczyć.

Czy bardzo czekasz już na rozpoczęcie sezonu, kiedy hala, w której rozmawiamy, wypełni się po brzegi?

Zdecydowanie tak. Naprawdę jestem szczęśliwa, że dzięki koszykówce podróżuję po świecie, poznaję nowych ludzi, zbieram nowe doświadczenia. Nowy sezon to początek nowego rozdziału w życiu. Mam nadzieję, że kibice będą licznie przychodzić na nasze mecze i tworzyć wspaniałą atmosferę. Bardzo potrzebujemy wsparcia publiczności i czekamy na każdą osobę na trybunach.

Kolejną rozmówczynią naszego reportera była australijska rozgrywająca Shyla Heal (na zdj. z prawej).

Jak samopoczucie po przylocie do Polski?

– Dziękuję, bardzo dobrze. Cieszę się, że tu jestem. Poznałam już koleżanki z drużyny, również te, które tak jak ja przyjechały z innych krajów. Każdy jest sympatyczny, a ja czuję dużą ekscytację na myśl o zbliżających się sparingach i procesie zgrywania – stwierdza Shyla Heal.

Jak to się stało, że trafiłaś do Polski, do Lublina?

Profesjonalnie w koszykówkę gram od 6 lat i do tej pory występowałam tylko w swoim kraju. Chciałam zasmakować odrobinę Europy, mój agent rozpoczął poszukiwanie ofert i tak zainteresował się mną zespół z Lublina. Pomyślałam, czemu by nie. Odbyłam rozmowę z trenerem, który był bardzo pewny moich umiejętności. Opowiedział mi o wizji drużyny, systemie, w jakim mamy występować i celach, jakie są przed nami. Przekonał mnie i liczę, że to będzie dobry wybór.

Co wiesz o polskiej ekstraklasie i jak nastawiasz się do gry w Eurolidze, która będzie największym wyzwaniem.

Tak, Euroliga zapowiada się ekscytująco. Spodziewałam się wcześniej raczej występów w EuroCupie, a tymczasem od razu będę miała szansę gry na najwyższym poziomie z najlepszymi zawodniczkami na świecie. Mam nadzieje, że rozwinę się koszykarsko i uda nam się z drużyną wygrać kilka spotkań.

Kilka lat temu w Lublinie grała Australijka Tess Madgen. Może znasz ją i zasięgałaś języka na temat lubelskiej drużyny?

Tak, grałam z nią w Australii jeszcze jakieś dwa miesiące temu. Rzeczywiście, dokładnie wypytałam ją o miasto, trenera i drużynę. Wypowiadała się w samych superlatywach. To sprawiło, że z jeszcze większą radością tu przyjechałam.

Twoja poprzedniczka na pozycji numer jeden Sandra Stanacev miała pseudonim „Generał”. Czy również wpasujesz się w rolę osoby, która będzie prowadzić drużynę do zwycięstw?

Chciałabym zapracować na tak spektakularną ksywę. Jestem tu, by prowadzić grę zespołu, kreować sytuacje dla koleżanek, ale również sama zdobywać punkty. W ofensywie muszę być groźna dla rywalek, w defensywie wywierać na nich presję w każdej części boiska. Takie są moje zadania

W ubiegłym sezonie w Australii zdobyłaś mistrzostwo kraju. Teraz przechodzisz do zespołu, który jest mistrzem Polski. Dobra zmiana.

Tak, lubię rywalizować, uwielbiam wygrywać. Mam nadzieję, że razem będziemy mogli kontynuować mistrzowskie tradycje.

Pierwszy sprawdzian formy lubelskich koszykarek już w kolejny weekend. Wówczas w Lublinie odbędzie się przedsezonowy turniej DRS Cup, w którym oprócz gospodyń będą rywalizować łotewski TTT Ryga, rumuński CSM CSU Constanta i Enea AZS Politechnika Poznań.

Sezon Orlen Basket Ligi Kobiet rozpoczyna się w październiku, ale już 30 września w Sosnowcu lubelską drużynę czeka mecz o Superpuchar Polski, w którym rywalem akademiczek będzie BC Polkowice.

JK / opr. ToMa

Fot. AZS UMCS Lublin Facebook

Exit mobile version