Rejestracja, wizyta u lekarza, psychologa i fryzjera, a potem miesiąc intensywnego szkolenia – tak wygląda początek przygody studentów wojskowych z dęblińską „Szkołą Orląt”. W Lotniczej Akademii Wojskowej przyjęto nowych podchorążych – w tym roku rekordową liczbę 300 osób.
– Poszedłem do klasy mundurowej w Tomaszowie Mazowieckim i tak zacząłem wiązać przyszłość z wojskiem – opowiada jeden z podchorążych. – Podjąłem decyzję, że będę kontynuował swoją edukację w kierunku wojskowości. Tutaj logistyka. Bardziej chciałem być operatorem dronów, ale niestety zdrowie na to nie pozwoliło. Jednak nie narzekam.
– Tu jest punkt rejestracji, ale jest też punkt psychologiczny, lekarski, WCR, więc ta papierkowa praca odbywa się tutaj – mówi podpułkownik Jarosław Wojtyś, szef Wydziału Wychowawczego Lotniczej Akademii Wojskowej. – Stąd dopiero nasi kandydaci przechodzą na dalsze punkty, czyli fryzjer, magazyn mundurowy i obozowisko.
– Połowa osób została przyjęta w dniu wczorajszym, dzisiaj spędzili tu pierwszą noc. Z tego, co mi wiadomo, wszystko przebiegło poprawnie – mówi kpt Maciej Wardeński, dowódca zgrupowania oraz dowódca 4. kompanii szkolenia podstawowego. – Dzisiaj czekamy na drugą połowę i zobaczymy, jak to będzie. Pobudka była o 5.30, następnie udali się na śniadanie, potem apele, a teraz wykonują czynności porządkowo-gospodarcze.
– Było trochę chłodno, ale szczerze mówiąc spodziewałam się, że będzie gorzej, bo jednak to namioty, coś nowego – opowiada Laura Bąk. – Wszyscy są przyzwyczajeni do wygodnego życia w domu z rodzicami. Miejmy nadzieję, że wszyscy wytrzymamy do końca. Od zawsze marzyłam, żeby być tutaj, żeby zostać pilotem. Mam nadzieję, że marzenie się spełni. Udało mi się dostać na pilotaż śmigłowców.
– To nie są zupełnie surowe warunki – zauważa szeregowy podchorąży Filip Biegański. – Nie śpimy na gołej ziemi, więc ze spokojem da się na to przestawić i dobrze się tu czuć. Od małego miałem taki odruch, że jak tylko słyszałem z daleka wirnik śmigłowca, to wybiegałem na taras przed domem patrzeć, jaki to śmigłowiec leci – czy wojskowy, czy Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. To było we mnie. Cieszę się, że mogę się w tym sprawdzić i iść w tym kierunku zawodowo. Z mojej perspektywy – zdrowego mężczyzny z kategorią A – myślę, że dobre wyszkolenie w sytuacji, jaka jest na Wschodzie, jest dobrym rozwiązaniem, bo łatwiej jest przygotować się na pewne procedury. Przyjmijmy, że wydarzyłby się jakiś konflikt, to będę gotowy robić coś w wojsku, będę wiedział, jak się zachować. Również dlatego tu jestem.
– Są jakieś wątpliwości, co to będzie, że jednak jesteśmy młodzi i do końca nie rozumiemy tego wszystkiego, a kierujemy się wszyscy do wojska. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że będzie spokojnie. Ale zobaczymy, trzeba nastawiać się na wszystko – stwierdza Laura Bąk.
– Samo szkolenie, ten cały miesiąc, przebiega w trzech blokach – wskazuje kpt Maciej Wardeński. – Pierwszy blok to przygotowanie do obrony ojczyzny. Składa się on głównie z zajęć teoretycznych i musztry. Kolejny blok to działanie na współczesnym polu walki. Tutaj dochodzi nam szkolenie strzeleckie, taktyka, szkolenie saperskie, chemiczne, przeciwlotnicze. Ostatni blok to przetrwanie na współczesnym polu walki. Tutaj już są zajęcia z terenoznawstwa, z działań wywiadowczych i kontrwywiadowczych.
Co roku zwiększa się liczba osób, które Lotnicza Akademia Wojskowa może przyjąć.
– W tym roku mamy 300 osób. Jestem tutaj od 13 lat i nie pamiętam takich stanów osobowych, które były wcielane – przyznaje ppłk dr inż. Andrzej Truskowski, prorektor ds. kształcenia w Lotniczej Akademii Wojskowej. – Oczywiście jest to dla nas związane z bardzo dużymi wyzwaniami. Po pierwsze natury logistycznej, po drugie natury rozwoju bazy dydaktycznej, szkoleniowej, sprzętu lotniczego. Przede wszystkim oddajemy do użytku nowy akademik na ponad 530 miejsc. Zwiększamy również flotę statków powietrznych. Sukcesywnie zakupujemy samoloty typu Diamond DA42, DA20 czy nowoczesne śmigłowce do szkolenia podstawowego, na których nasi podchorążowie kierunków lotniczych wykonują szkolenie w powietrzu.
Dęblińska „Szkoła Orląt” dysponuje obecnie ponad 50 statkami powietrznymi, na których prowadzone jest szkolenie podchorążych.
ŁuG / opr. WM