„Nie ma przyzwolenia na obrażanie kogokolwiek”. Ratownicy medyczni walczą z agresją

pexels pavel danilyuk 6754163 2023 08 23 172155

Groźby, wyzwiska, a nawet rękoczyny – z takimi reakcjami pacjentów i ich rodzin muszą czasami mierzyć się lekarze i ratownicy medyczni. Do jednego z takich zdarzeń doszło kilka dni temu w Puławach.

CZYTAJ: Rośnie liczba kontroli zaświadczeń lekarskich

– Takich sytuacji jest naprawdę mnóstwo, a główną przyczyną jest alkohol – mówi ratownik medyczny z dwunastoletnim stażem Rafał Wojdat. – Pacjent wymaga pomocy, ma uraz głowy, później zaczyna się stawiać. Niektórzy kopią i gryzą. Była jedna taka sytuacja, kiedy pojechaliśmy udzielać pomocy panu – faktycznie bardzo choremu człowiekowi. Zostaliśmy napadnięci przez jego rodzinę, bo długo jechaliśmy. Nie było to naszą winą, a w wyzwiskach doszło nawet do morderców. Innym razem udzielaliśmy pomocy poszkodowanemu z urazem głowy. Miał być nieprzytomny, a okazało się, że nieprzytomnego udawał przed dziewczyną. Kopnął mnie w głowę.

Ratownicy są bardzo wyrozumiali

– Niestety takie sytuacje się zdarzają. Czasem bywa tak, że ratownicy, biorąc pod uwagę stan zdrowia, w jakim znajduje się pacjent, nie zgłaszają tego, wykazują ogromne zrozumienie. Dopiero wtedy, kiedy to zachowanie przekracza wszelkie normy dobrego współżycia społecznego, takie zgłoszenia do nas trafiają – mówi Komisarz Ewa Rejn-Kozak, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Puławach. 

Powinniśmy szanować mundur

– To, że padają nieprzychylne słowa pod adresem policjantów czy strażników miejskich, to już jest wpisane w ten zawód. Ale to nie oznacza, że nie jesteśmy w stanie i nie powinniśmy tego zmieniać – mówi Paweł Romański z Grupy Pomocy Humanitarnej Polskiego Czerwonego Krzyża. – Czasami człowiek w szoku, w sytuacji stresowej zachowuje się bardzo różnie, a służby są do tego szkolone i przygotowywane. Jednak w świadomości powinniśmy szanować mundur. Są nawet przepisy mówiące o tym, że ten mundur trzeba szanować, wykonywać polecenia osób dowodzących akcją. Ciężko mi zrozumieć, jak ktoś może w taki sposób zachowywać się wobec medyków. Wielokrotnie w pracy mieliśmy takie sytuacje podczas dyżurów na punktach pobytu tymczasowego. Osoby na tych punktach chciały wzywać do nas policję, bo nie zgadzaliśmy się na ich różne zachcianki. Naszym zadaniem jest pilnowanie ogólnego porządku i musimy patrzeć na dobro grupy, nie możemy pozwalać na pewne zachowania, takie jak słuchanie głośnej muzyki. Bywa, że ktoś w związku z tym się awanturuje i nas obraża. My wtedy robimy krok w tył i mówimy: tak, on jest w stresie, nie robi tego umyślnie i celowo, żeby nas obrazić i my to rozumiemy. Jednak nie powinno być to akceptowane i nie ma na to naszej zgody.

CZYTAJ: Z SOR-u do aresztu. Mężczyzna rzucił się z nożem na ratownika medycznego

Atak na ratownika jest ścigany z urzędu

– Mieliśmy sytuację, kiedy kolega wprowadzał pacjenta do szpitala i został dźgnięty nożem. Był ostatnio podobny przypadek na al. Kraśnickiej w Lublinie, gdzie ratownik medyczny również został dźgnięty nożem. Mimo wszystko po takich sytuacjach wciąż mamy ochotę wracać do pracy, bo to jest tylko ułamek tych ludzi. Granice się zmieniły od czasu, kiedy zostaliśmy wchłonięci do grona funkcjonariuszy publicznych. Tak jest od kilku lat i w tym momencie atak na nas jest ścigany wręcz z urzędu – opowiada Rafał Wojdat. 

Są sytuacje bardzo niebezpieczne. Jedna z takich historii miała miejsce ostatnio. – Na terenie Puław został znaleziony mężczyzna, który był nie tyle nieprzytomny, ile kontakt z nim był utrudniony – mówi Ewa Rejn-Kozak. – Przyjechała załoga z puławskiego pogotowia, ratownicy przystąpili do swoich czynności, zaczęli sprawdzać funkcje życiowe tego mężczyzny. Z relacji ratowników wynika, że po wstępnym badaniu 68-latek stał się bardzo agresywny, nie pozwalał sobie wykonywać dalszych badań oraz uderzył pięścią w twarz jednego z ratowników. Konieczne było wezwanie policjantów na pomoc. Okazało się, że mężczyzna ten, pomimo że na miejsce przyjechali policjanci, nadal nie mógł się uspokoić. Był agresywny, wulgarny, znieważał ratowników medycznych oraz studentkę ratownictwa, która odbywała z tą załogą praktyki. 68-latek usłyszał w sumie 3 zarzuty: znieważenia ratowników medycznych, kierowania gróźb wobec nich, a także naruszenia nietykalności cielesnej jednego z ratowników.

CZYTAJ: Z urodzin za kraty. Trzy miesiące aresztu za pobicie ratownika

Trzeba zrozumieć, jak działa człowiek w stresie

– Kwestia edukacji to jest jedna rzecz. Z naszej strony jako grupy pomocy humanitarnej PCK, to przede wszystkim wiedza jak człowiek reaguje na stres – mówi Paweł Romański. – Jeżeli tę wiedzę miałyby wszystkie służby, umiałyby inaczej się zachować. To jest bardzo ważne, a często pomijane w szkoleniu, jak człowiek reaguje w sytuacjach stresowych. Te zachowania będą bardzo różne: od wyłączenia po agresję. To jest kwestia dobrego przygotowania wszystkich osób pracujących na tej pierwszej linii frontu, żeby umiały sobie z tym poradzić w odpowiednim momencie. Niestety czasem są to rozwiązania siłowe i trzeba skorzystać z pomocy policji i taką osobę uspokoić czy odizolować. Ale to nie wynika z jej złej woli, to wynika z jej reakcji na stres. Nie może jednak być przyzwolenia na takie zachowania jak atakowanie ratowników czy obrażanie. To dotyczy zresztą nie tylko ratowników, ale też urzędników, policjantów, strażaków, w ogóle nie powinno być przyzwolenia na obrażanie kogokolwiek. Musimy z tą agresją walczyć, uczyć od małego jak rozładowywać stres i złe emocje.

Policjanci przypominają, że jeśli ratownik medyczny udziela pierwszej pomocy to jest on traktowany jako funkcjonariusz publiczny i taka ochrona mu przysługuje. Podobnie chronieni są kierowcy komunikacji publicznej.

Za znieważanie, groźby czy naruszenie nietykalności cielesnej takiej osoby grozi więc kara pozbawienia wolności nawet do 10 lat.

ŁuG / opr. LisA  

Fot. pexels.com                                                               

Exit mobile version