„Nasze życie bardzo się zmieniło”. Codzienność mieszkańców Kijowa [ZDJĘCIA, FILM]

01 2023 08 21 174700

Około 400 tysięcy wewnętrznych uchodźców, ciągłe ostrzały rakietowe oraz duże potrzeby humanitarne. Kijów, który ponad rok temu bohatersko bronił się przed armią rosyjską, dziś walczy ze społecznymi konsekwencjami wojny.

– Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że stolica wróciła do swojego normalnego życia, jednak to tylko pozory – mówi zastępca mera miasta Kijów Maryna Honda. – Jesteśmy w ciągłym oczekiwaniu na ostrzały rakietowe, na alarmy powietrzne. Bardzo mocno zmieniły się osoby, które mieszkają teraz w Kijowie. Jest ok. 400 tysięcy wewnętrznych uchodźców. Zrozumiałym jest, że są to osoby straumatyzowane. Wiele osób bron kraju, więc ich rodziny są w ciągłym oczekiwaniu. Są także osoby, które zostały ranne na froncie i aktualnie przechodzą rehabilitację. Przygotowujemy się też do tego, aby dzieci mogły pójść do szkoły, przedszkoli, w których powinny być schrony. To nie jest normalne życie.

CZYTAJ: Pracował w lubelskim urzędzie, teraz walczy w Ukrainie 

– Dla mnie to jest jak sen. Żyję, ale nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. W każdej chwili może spaść rakieta i ja, i moje dzieci możemy zginąć. To przeraża – mówi jeden z mieszkańców. – Pracy jest bardzo mało, a dziecko trzeba jakoś karmić. Wojna to koszmar. Cały czas mieszkamy w Kijowie. Raz rakieta spadła 500 metrów od nas – dodaje inna mieszkanka.

– Alarmy powietrzne są w dalszym ciągu przerażające. Jest szczególnie niebezpiecznie, kiedy są ataki. Miesiąc temu niedaleko mojego domu leciał dron. Myślałem, że spadnie prosto na moją głowę – wspomina mieszkaniec Kijowa. – Strąciła go obrona przeciwlotnicza. Odłamki spadły na dom obok. Ludzie wspomogli właścicieli i teraz ten budynek się odbudowuje. Ludzie wspierają się nawzajem.

– Liczba osób wewnętrznie przesiedlonych wymagających dodatkowego wsparcia jest problemem ogólnokrajowym, ale dotyka w dużym stopniu także miasto – mówi Maryna Honda. – Borykamy się ze zwiększoną liczbą osób niepełnosprawnych, a szczególnie dzieci niepełnosprawnych. Chodzi o dostosowanie całej infrastruktury miasta do potrzeb takich osób. Przez wiele lat naszej niepodległości niestety nie zwracano odpowiedniej uwagi na dostępność w mieście. Teraz musimy dopracować te kwestie. Dodatkowo myślimy o naszych powracających żołnierzach, którzy muszą ponownie socjalizować się i na nowo przystosować do życia społecznego. Sporym problemem jest także zdrowie psychiczne naszych mieszkańców, wojskowych czy rodzin zmarłych.

CZYTAJ: Sytuacja w Odessie po rosyjskich atakach. Raport polskiego wolontariusza

– Kijów nie był przeznaczony dla wewnętrznych uchodźców. To było miasto tranzytowe. Ale teraz ludzie uznają, że stolica jest chroniona i tu przyjeżdżają – mówi kierownik Towarzystwa Czerwonego Krzyża w Kijowie Tatiana Goienko. – Potrzeby są różne, ale najważniejsze są podstawowe rzeczy. Często nie ma co jeść, jak się umyć, w co się ubrać, a pomoc od państwa jest niewystarczająca.

– Nasze życie bardzo się zmieniło – mówi mieszkanka Kijowa. – Praktycznie codziennie są alarmy. Zawsze wewnątrz jest taki niepokój, że może coś się wydarzyć. Wiemy, że mamy dobrą obronę przeciwlotniczą, ale i tak jest uczucie, że jest niebezpiecznie.

– Kiedy ludzie wracają i pracują, to wiadomo, że płacą podatki. Te środki trafiają do budżetu, ale bądźmy szczerzy – głównie te pieniądze idą na armię – mówi Maryna Honda. – Z dochodów, które trafiają do Kijowa, staramy się jak najbardziej wspierać naszą sferę społeczną, ale biorąc pod uwagę liczbę osób potrzebujących pomocy, to jest zdecydowanie za mało.

– Wszyscy uznają, że tu łatwiej znaleźć pracę, ponieważ wiele przedsiębiorstw już działa – mówi Tatiana Goienko. – Ponadto Kijów jest miastem chronionym, którego bronią sami mieszkańcy, ale także wojskowi. Dlatego ludzie uważają, że jest tu bezpiecznie. 

– Jeśli nie zatrzymamy Rosji tutaj, na naszej ziemi, ona pójdzie dalej – na Polskę czy kraje bałtyckie – mówi Maryna Honda. – Rozumiem, że wszyscy są zmęczeni, ale proszę was, abyście się nie poddawali i nadal wspierali Ukrainę, ponieważ nasze zwycięstwo będzie zwycięstwem całej Europy.

– Pracy mamy dużo, dlatego liczymy na to, że nasi zagraniczni partnerzy i Czerwone Krzyże innych krajów nie zostawią nas bez wsparcia – dodaje Tatiana Goienko. – My obowiązkowo zwyciężymy! Już się do tego przygotowujmy. Wszyscy mamy specjalne wyszywanki i tylko czekamy na zwycięstwo.

W marcu ubiegłego roku, w liczącym przed wybuchem wojny 4 miliony mieszkańców Kijowie, pozostało około 700 tysięcy osób. Teraz mieszka tu ponad 3,2 miliony osób.

InYa/ opr. DySzcz

Fot. Inna Yasnitska

Exit mobile version