Rodzinne Ogrody Działkowe to wciąż popularna forma wypoczynku wśród lublinian. Choć zainteresowanie nie jest tak duże jak w czasie pandemii, to – jak przyznają prezesi ogrodów – codziennie odbierają po kilka telefonów od osób zainteresowanych kupnem.
– W Lublinie brakuje wolnych działek w ogrodach dostępnych od ręki, ale można znaleźć ogłoszenia na różnego rodzaju portalach – mówi Magdalena Wójcicka, dyrektor okręgu lubelskiego Polskiego Związku Działkowców. – Po tym boomie covidowym wszystkie wolne działki, które były, zostały już rozdysponowane. Teraz chętni do nabycia takiej działki muszą niestety kontaktować się z użytkownikami i czekać na okazję, jak użytkownik zechce sprzedać taką działkę.
– W naszym ogrodzie jest kilka ogłoszeń o różnej jakości działkach i oczywiście to się wiążę z ceną – mówi Piotr Szypiło, prezes Rodzinnego Ogródka Działkowego „Bluszczowa”. – Aczkolwiek zauważyłem, że jest delikatna tendencja spadkowa co do cen działek. To około 11 tys. zł. Górna granica to 38 tys. zł, jest i około 45 tys. zł, ale one muszę poczekać na swojego amatora. W czasie pandemii ta dolna granica przesunęła się nam na około 20 tys. zł. I schodziły te działki.
– Osoba chętna, która chcę taką działkę nabyć, musi mieć świadomość, że nabywa tylko i wyłącznie to, co jest na gruncie: zabudowy i nasadzenia. Natomiast grunt jest dzierżawą działkową. Mamy wprawdzie tę nieliczną własność w ogrodach działkowych, natomiast generalnie właścicielami są jednostki samorządu terytorialnego lub Skarb Państwa – dodaje Magdalena Wójcicka.
– To jest coś wspaniałego – mówią działkowicze. – Ja przede wszystkim cenię sobie spokój, możliwość samorealizacji. Tutaj można eksperymentować, sprawdzać różne rośliny, jak to w ogóle rośnie. Są tutaj również bardzo życzliwi ludzie. Z każdym sąsiadem mam bardzo dobre relacje, każdy sąsiad jest bardzo pomocny. Ten ogród działkowy jest taką enklawą w świecie betonu, w mieście. Polecam przyjść tutaj, kiedy jest upalnie. Czuć wtedy tę różnicę. Tutaj jest inna temperatura, powietrze i jest śpiew ptaków. To jest kawałek wsi w mieście. Lubię mieć swoje warzywa i owoce.
– Cieszy nas, że teraz jest zainteresowanie głównie rodzin z małymi dzieci w pobliżu miejsca zamieszkania. Nie oszukujmy się, są to tak naprawdę tanie wczasy w tym momencie. Też w tym procesie dziedziczenia obserwujemy, że jednak decydują się dzieci przejąć działkę po rodzicach – wskazuje Magdalena Wójcicka.
– Z reguły jest tak, że to jest taki wypad weekendowy, czyli altanka, trawnik, kącik dla dzieci i grill – mówi Andrzej Śmiałko, prezes Zarządu ROD „Bystrzyca” na ul. Wapiennej. – Starsze osoby sadzą jeszcze marchewki, zbierają jagody, porzeczki, agrest, wszystkiego jest po trochu.
– Nie ma tu jakiegoś konfliktu pokoleń. Uważam, że tutaj nie jest tak, żeby ktoś sobie przeszkadzał. Musimy jakoś żyć w symbiozie działkowej – dodaje Piotr Szypiło.
Na terenie Lublina są 42 ogrody działkowe – ponad 9 tysięcy działek.
LilKa / opr. AKos
Fot. Piotr Michalski / archiwum RL