Pracownicy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego doskonalili swoje umiejętności z zakresu metody nauczania service – learning, czyli nauki poprzez zaangażowanie. Okazją do tego były dwudniowe warsztaty z dr. Olhą Matiychuk z Ukraińskiego Katolickiego Uniwersytetu we Lwowie. Zajęcia opierały się głównie o doświadczenia studiowania na uczelni podczas trwającej wojny.
Naszej reporterce udało się porozmawiać z dr Olhą Matiychuk o wyzwaniach, które pojawiły się po 24 lutego. Jak mówi, jest to bardzo trudne doświadczenie.
– Na początku pełnoskalowej inwazji cały kraj był atakowany. Bardzo dużo czasu musieliśmy spędzać w piwnicy. Na początku zawsze przenosiliśmy zajęcia na inny termin, ale potem zrozumieliśmy, że to nie działa. Potem próbowaliśmy jednak prowadzić zajęcia. Często w jednej sali, która była dostępna w piwnicy, odbywały się jednocześnie zajęcia z różnych przedmiotów. To wyglądało tak, że ludzie z różnych grup siadali w innych miejscach w pomieszczeniu i uczestniczyli w lekcjach. To było najbardziej efektywne w tych warunkach. Mieliśmy wybór – albo nic nie robić, albo studiować w taki sposób.
Jedną ze składowych efektywnego nauczania jest stan psychiczny. Podczas wojny ten stan jest o wiele gorszy. Czy w takim wypadku ilość zadań została zmniejszona?
– Zmieniliśmy formę nauczania. Zaczęliśmy m.in. wykorzystywać metodę “edukacji poprzez zaangażowanie”. By zwalczyć wewnętrzny stres, ważne jest, by czuć się częścią wielkiej sprawy. Właśnie ta metoda “Edukacji poprzez zaangażowanie” pomaga studentom czuć sprawczość. Ta metoda opiera się o nauczanie poprzez realizację projektów, które mają za zadanie osiągnięcie społecznych celów. Od początku wojny realizowaliśmy takie projekty, dużo studentów także zostało wolontariuszami. I właśnie to zaangażowanie w nowe projekty pomagało ustabilizować stan psychiczny.
Często widzę w sieci filmiki czy zdjęcia, gdzie wykładowca na linii frontu prowadzi zajęcia. Czy u Państwa na uniwersytecie były takie przypadki?
– Tak, mamy wykładowców, studentów, którzy aktualnie walczą na froncie. Mamy także osoby, które zginęły.
Jak udaje się w takich sytuacjach organizować pracę?
– Ci ludzi, którzy są na tzw. linii “zero” nie mogą prowadzić zajęć. Ale mieliśmy doświadczenia naszego wykładowcy, który online prowadził zajęcia z terenów przyfrontowych. On nie był w okopach. Wiadomo, jest to niemożliwe, ponieważ tam trzeba wykonywać zadania i dbać o to, by nie zostać rannym. Najczęściej to się odbywa kilka kilometrów od linii frontu. Wykładowcy znajdują miejsca, gdzie jest zasięg i kontaktują się ze studentami online.
Wydaje mi się, że możliwość prowadzenia zajęć w takiej sytuacji dodaje siły. To jest takie przypomnienie – tam jest życie, do którego chcę wrócić.
– Tak, mam nadzieje, że jest to jedna z wielu rzeczy, która ich motywuje, by wrócić.
Warsztaty odbyły się w ramach projektu “Doskonałość dydaktyczna uczelni”. Całość była finansowana ze środków Unii Europejskiej.
InYa / opr. AKos
Fot. Krzysztof Radzki