4,5 roku więzienia za zaatakowanie nożem współlokatora – taki wyrok usłyszał 35-letni Maksym V. z Ukrainy. Mężczyzna miał pokłócić się z Białorusinem o wojnę w Ukrainie i zdać mu kilka ciosów w klatkę piersiową. Śledczy oskarżyli 35-latka o usiłowanie zabójstwa. Sąd zmienił jednak kwalifikację czynu.
“Nie może być mowy o tym, że chciał zabić”
– Nie może być mowy o tym, że Maksym V. chciał zabić – mówi sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie, Barbara Markowska. – Nie wskazuje na to przebieg zajścia. Oskarżony i pokrzywdzony tego dnia spotkali się po raz pierwszy w życiu. Po zapoznaniu się, rozlokowaniu w domu, pokrzywdzony nakrył oskarżonego na tym, że przeglądał zawartość jego bagażu. Chwilę później oskarżony chwycił znajdujący się w kuchni nóż i zaczął zadawać pokrzywdzonemu ciosy.
Maksym V. nie kontynuował ataku i miał próbować załagodzić sytuację.
Sędzia, uzasadniając rozstrzygnięcie, przypomniała, że prokuratura oskarżyła Maksyma V. o usiłowanie zabójstwa, spowodowanie u poszkodowanego obrażeń oraz kradzież należących do niego rzeczy. – W ocenie sądu zgromadzone w sprawie dowody nie dają podstaw do ustalenia i przyjęcia, że oskarżony działał z zamiarem pozbawienia życia pokrzywdzonego. Nie wskazuje na to przebieg zajścia – powiedziała sędzia, argumentując, że w dniu zdarzenia oskarżony i pokrzywdzony spotkali się pierwszy raz w życiu.
Następnie przypomniała stanowisko oskarżonego, który wskazywał, że zaatakował obywatela Białorusi z powodu toczącej się wojny. Zauważyła, że “ta okoliczność została przez niego wyartykułowana dopiero wobec zatrzymujących go policjantów”. – Podczas zdarzenia w ogóle na taką okoliczność oskarżony pokrzywdzonemu nie wskazywał. Gdyby nawet przyjąć, że istotnie zachowaniu oskarżonego towarzyszył taki motyw to w żaden sposób nie przesądza to, że oskarżony dąży do pozbawienia pokrzywdzonego życia – powiedziała Markowska.
Odnosząc się do zarzutu przywłaszczenia przez V. mienia należącego do pokrzywdzonego (m.in. powerbanku, telefonu i portfela z pieniędzmi), sędzia wskazała, że taki zamiar był oczywisty.
Wyrok zapadł przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Na poczet kary – wskazała sędzia – zaliczono oskarżonemu blisko półtoraroczny pobyt w areszcie tymczasowym. Sąd zadecydował także o przedłużeniu aresztu do października. Oskarżony nie pojawił się na ogłoszeniu nieprawomocnego wyroku. Sędzia wyjaśniła, że nie został doprowadzony, ponieważ sobie tego nie życzył.
Do zdarzenia doszło w marcu 2022 roku w Kozłówce
Prokuratura ustaliła, że 1 marca 2022 r. Youheni B. przyjechał z Białorusi do Kozłówki, gdzie zatrzymał się w jednym z mieszkań, żeby odbyć kwarantannę przed rozpoczęciem pracy. Poznał Maksyma V., z którym pił alkohol. Youheni B. miał już się szykować do snu, kiedy, jak wskazano w akcie oskarżenia, zobaczył V. ze swoją saszetką w ręku. Następnie V. zaatakował go od tyłu, jedną ręką chwycił, a drugą kilkukrotnie zadał ciosy nożem w klatkę piersiową oraz prawe ramię.
Według śledczych pokrzywdzony odepchnął napastnika, spytał go, co robi, ale V. nadal atakował. B. uciekł z budynku, wbiegł na jezdnię i zatrzymywał pojazdy, których kierowcy wezwali pogotowie i policję. Tego samego dnia policjanci patrolujący teren zatrzymali V. i podczas przeszukania znaleźli rzeczy pokrzywdzonego.
Jak podała prokuratura, podczas przesłuchania Maksym V. początkowo przyznał się do wymachiwania nożem w stronę pokrzywdzonego, ale wyjaśnił, że nie chciał go ugodzić. Twierdził, że pokłócił się z Youhenim B. o wojnę na Ukrainie, gdyż pokrzywdzony miał zaprzeczać, że wojska rosyjskie atakują Ukrainę także z Białorusi. Natomiast B. utrzymywał, że nie wie, jakimi pobudkami kierował się V.
Proces V. ruszył w kwietniu 2023 r. Oskarżony podczas pierwszej rozprawy nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, wyjaśniał, że to on został zaatakowany przez Białorusina i poprosił sąd o ekstradycję na Ukrainę, żeby wstąpić do wojska.
Orzeczenie jest nieprawomocne, a prokuratura nie wyklucza złożenia apelacji.
MaTo / PAP / opr. DySzcz
Fot. archiwum