Reprezentant Lublina Sławomir Tolak-Ciszewski wywalczył mistrzostwo Polski w blind tenisie, czyli tenisie dla osób z niepełnosprawnościami wzroku. Lublinianin zdobył tytuł w kategorii B1, czyli dla osób niewidomych.
Zwycięstwo w dwóch setach
– Zdobycie tego mistrzostwa pozwoliło mi bardziej uwierzyć w siebie – mówi zawodnik. – Z trenerem pracowaliśmy nad ważnym elementem, jakim jest serw, bo serwem póki co w naszej kategorii wygrywa się mecze, chociaż coraz lepszy u mnie jest dokładniejszy odbiór, czyli przebijanie na drugą stronę. Forma rosła z treningu na trening i w finale w dwóch setach zwyciężyłem.
– Piłka jest gąbkowa i większa – mówi Emil Janczak, trener tenisa i blind tenisa z Lubelskiego Klubu tenisowego. – Bardzo ciężko ją podobno zrobić. Te piłki, którymi gramy, są sprowadzane z Chin, ponieważ każda próba stworzenia ich na własny użytek, nie wychodzi. W środku piłki gąbkowej jest piłka ping-pongowa, wypełniona tymi rzeczami, które gruchoczą. Niewidomi mają trzy odbicia od ziemi, niedowidzący dwa. Kort jest trochę mniejszy. Dla niewidomych jest mocno zmniejszony, dla niedowidzących ma jeszcze inny wymiar. Zawodnik na zawodach ma ułożoną linię, która jest pogrubiona. Dzięki temu ma świadomość, gdzie stoi, i z której strony będzie leciała piłka albo w którą stronę musi ją zagrać. W zależność od kategorii jest różna wysokość siatki.
CZYTAJ: Opera Lubelska powstanie, ale nie będzie kontrowersyjnej fuzji
“Nawet mały sukces jest mocno świętowany”
– To sport bardzo indywidualny dla osób wszechstronnych, bo trzeba dobrze słyszeć, poruszać się. Szybkość, koncentracja, uwaga – mówi Sławomir Tolak-Ciszewski.
– To nie jest tak, że po kilku treningach można od razu grać i odbijać wielokrotnie – mówi Emil Janczak. – Raczej odbijamy raz labo dwa razy w jednej akcji, ale dla zawodnika jest to bardzo ekscytujące. Nawet mały sukces jest mocno świętowany. Oprócz tego, że wiemy, jak poprowadzić ruch rakietą, musimy jednak do piłki dobrze się ustawić, co nie jest łatwe, zwłaszcza jeśli nie widzimy. Często próbuję uderzyć z zamkniętymi oczami. Najczęściej nie trafiam.
Trzeba być regularnym i sprawnym fizycznie
– Na początku są dość proste ćwiczenia – mówi Sławomir Tolak-Ciszewski. – Trener turla piłkę po korcie, a zawodnik mają zatrzymać ręką lub nogą, później dochodzą ćwiczenia z rakietą, żeby postawić ją na ziemi, zatrzymać, odbić. A później są piłki skaczące, które próbuje się rakietą trafić – z forhendu, z bekhendu, żeby ją na tyle mocno przebić nad siatką na drugą stronę. Ale też nie za mocno, bo jak za mocno, to poleci w aut.
– Sławek bardzo się przykłada, jest sumienny, zawsze jest na zajęciach – mówi Emil Janczak. – Trzeba być regularnym, sprawnym fizycznie – tu bardzo często jest pies pogrzebany, kiedy zawodnicy niewidomi mają problemy koordynacyjne i nie domagają fizycznie. Dlatego w ramach projektu, który prowadzi Fundacja Widzimy Inaczej Akademia Tenisa Niewidomych i Niedowidzących mamy też dodatkowe zajęcia z fizjoterapeutą, masażystą, psychologiem, więc te aspekty też są podnoszone. Z mojej perspektywy uważam, że kluczem jest przygotowanie fizyczne i motoryczne.
CZYTAJ: Z granicy prosto do zoo. Papuga bez dokumentów na przejściu w Hrebennem
– To, jak człowiekowi wychodzi, to trochę tak, jakby wpadało się w trans. Włącza się dodatkowy intuicyjny zmysł i wtedy wychodzi więcej – mówi Sławomir Tolak-Ciszewski.
Sławomir Tolak-Ciszewski trenuje blind tenisa od prawie dwóch lat. Wcześniej grał w grę drużynową dla osób niewidomych i słabowidzących – goalball. Obecnie przygotowuje się do mistrzostw świata, które odbędą się na przełomie sierpnia i września w Krakowie.
LilKa/ opr. DySzcz