W Józefowie na Roztoczu uczczono pamięć ofiar bitwy o miasteczko, która rozegrała się 80 lat temu. Z tej okazji przy drodze do kamieniołomu w niedzielę (04.06) uroczyście odsłonięto pomnik i tablicę z opisem tamtych tragicznych dni.
Było tu istne piekło
– Rzeczpospolita Józefowska to nic innego jak partyzancka stolica Zamojszczyzny, czas wypierania niemieckiego okupanta. Ale co się tu działo do 1 czerwca 1943 roku, to istne piekło. Zaczęło się od pacyfikacji okolicznych wsi. Potem był wet za wet – przypomina historię sprzed 80 lat mieszkaniec Józefowa, inicjator powstania pomnika Józef Więcław. – Niemcy wysłali trzech szpicli. To byli ci sami, którzy odwiedzili Sochy. Tamci mieszkańcy dali się sprowokować. Do Józefowa szpicle przyszli na drugi dzień, a Sochy były jeszcze całe. To był 1 czerwca. Samoloty, które zbombardowały Sochy, później zbombardowały Józefów. Dzień wcześniej słynny „Selim” (ppor. Czesław Mużacz, komendant Rejonu AK Józefów – red.) rozpracował tych szpicli. Dwóch zginęło, ale trzeciemu udało się uciec i powiadomił Niemców. Trzeba było się wtedy przygotować, a w Józefowie są ludzie.
POSŁUCHAJ: 07.10.2021 Czesława Borowik „Przywracanie zakazanej pamięci”
– Bitwa o Józefów była spowodowana akcją, która miała na celu likwidację niemieckich szpiegów. Żeby nie ściągnąć zemsty Niemców, ta akcja miała się odbyć poza granicami miasta. Niestety wróg został ostrzeżony i w wyniku strzelaniny zginęło dwóch niemieckich oficerów, w tym major Lange, jeden z największych katów Zamojszczyzny. Akcją likwidacji gestapowców dowodził Kazimierz Białoszewski ps. „Biskup”, a w akcji uczestniczyli Józef Żmuda „Czarny”, Jan Puźniak „Czort”, Edmund Maśko „Jastrząb”, Jan Naklicki „Dyplomata”, Józef Turczyniak „Spadochron” i Jan Żmuda „Burza” – wymienia Andrzej Wojtyło, prezes Koła Armii Krajowej w Józefowie.
Świstały kule partyzantów i Niemców
– Niemcy okrążyli Józefów od szosy ze Zwierzyńca aż po Długi Kąt. Przyjechał pociąg pancerny, wysiadło około 300 wermachtowców. Spędzono resztę ludności pod mur kościelny. A tutaj trwała walka. Trzeba jak najszybciej było skompletować oddział, aby odbić ludzi – dodaje Józef Więcław.
– To tutaj świstały kulę partyzantów i Niemców – mówi Roman Dziura, burmistrz Józefowa. – Po dzień dzisiejszy zachodzę w głowę, jak to mogło się wszystko udać, skoro było bardzo mało czasu. Dowódcy poszczególnych oddziałów partyzanckich nie stacjonowali przecież obok siebie. Jeden z nich dostał informacje, że obok kościoła zgromadzeni są mieszkańcy Józefowa i przygotowani do rozstrzelania. Szybko poszła akcja kurierska.
– Kudełka, który jest wymieniony na tej tablicy, był łącznikiem Armii Krajowej. Wtedy w lesie stał jeszcze oddział Gwardii Ludowej pod dowództwem Grzegorza Korczyńskiego. Pod jego dowództwem był oddział im. Kotowskiego, którym dowodził „Miszka Tatar” (Umer Achmołła Adamow, były oficer Armii Czerwonej – red.). Zwrócono się do Korczyńskiego, który odpowiedział: „Z pańskim wojskiem mi nie po drodze”. Stwierdził, że Armii Krajowej pomagać nie będzie. Ale „Miszka Tatar” mówi: „Idę, pomogę, a później zrobimy porządek z Korczyńskim”. To chyba przeważyło. Atak się udał, Niemców wypędzono. Zginął Kudełka i „Miszka Tatar” – dopowiada Józef Więcław.
– Miałem okazje wielokrotnie rozmawiać o „Miszce Tatarze” z dowódcami, prezesami naszego koła Armii Krajowej. Nie spotkałem ani jednej osoby, która by złe słowo o nim powiedziała. Był mądry, dobry do współpracy. Trochę mi przykro, że został wrzucony do jednego worka partyzantów rosyjskich. Był to typowy Tatar Krymski. Jeżeli jako pierwszy ze wszystkich partyzantów stanął do walki, poszedł na pierwszą linię frontu, to widać, że jego celem nie były cele komunistycznej frakcji Związku Radzieckiego – wyjaśnia Roman Dziura.
Rozmowy z dziadkiem najpiękniejszymi lekcjami historii
– Autorami tej historii było bardzo wielu mieszkańców józefowskiej ziemi i okolic. Należy wspomnieć choćby dowódców i osoby najbardziej zaangażowane w działalność konspiracyjną: Konrada Bartoszewskiego ps. „Wir”, dowódcę Rejonu Józefów AK; Jana Trochimiuka ps. „Wilk”, twórcę i dowódcę pierwszego ruchu oporu w Józefowie; Edwarda Błaszczaka ps. „Grom”, dowódcę grupy bojowej, biorącej udział w akcjach dywersyjnych; Janina Roguską–Bartoszewską ps. „Nina”, szefową pielęgniarek rejonu Józefów; Marię Piasecką–Mużacz ps. „Żar”, kurierkę dowództwa obwodu – wylicza Andrzej Wojtyło.
– Miałem to szczęście, że pamiętam dziadka – mówi ks. Paweł Bartoszewski, wnuk Konrada Bartoszewskiego ps. „Wir”. – Musze powiedzieć, że te rozmowy, kiedy dziadek opowiadał o czasach partyzantki, drugiej wojny światowej, ale też kiedy do niego w odwiedziny przyjeżdżali jego żołnierze, to były najpiękniejsze lekcje historii. Nigdy tak pięknych lekcji nie miałem okazji słyszeć, bo tego słuchało się z zapartym tchem. To były historie przepełnione prawdziwymi wydarzeniami, historiami ludzi, czasami bardzo tragicznymi, ale pozostawały we mnie i właśnie dzisiaj tu jestem, bo pozostały do dnia dzisiejszego.
To jest testament
– Mało tego, że pamiętamy. My mamy obowiązek tę pamięć nieść, przekazywać naszym dzieciom, wnukom – dopowiada Roman Dziura.
– Pamięć jest strasznie ważna. Jestem tutaj codziennie rano na spacerze. Tam jest kirkut, cmentarz żydowski – mówią mieszkańcy. – Trzeba pamiętać i brać udział w takich uroczystościach, żeby wspominać osoby, które walczyły o naszą wolność.
– Nie wiem, co nauczyciele przekażą młodzieży. Naszym obowiązek jest to, żeby to zrobić. To jest testament – dodaje Józef Więcław.
W bitwie o Józefów zginęli: Józef Kudełko ps. „Czarny” z oddziału „Korsarza” oraz dwóch partyzantów radzieckich, w tym Michaił Atamanow ps. „Miszka Tatar”.17 partyzantów zostało rannych.
Całością akcji dowodził Hieronim Miąc ps. „Korsarz”. Jego oddział składał się z trzech plutonów z Aleksandrowa (dow. W. Hascewicz „War”), Józefowa i Pardysówki (dow. F. Pardus „Piast”) oraz Górecka i Brzezin (dow. Cz. Murzacz „Selim”).
AP / opr. AKos
Fot. AP