Nie doszłoby do pełnoskalowej wojny, bez informacyjnej – mówią ukraińscy eksperci. Jak twierdzą, Rosja weszła do przestrzeni publicznej Ukrainy wiele lat wcześniej. Teraz próbuje robić to w Polsce, Mołdawii czy na Białorusi.
Walka na froncie dezinformacyjnym
– Prowadzimy walkę na froncie dezinformacyjnym – mówi zastępca przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dr Agnieszka Głapiak. – Ona dotyczy życia codziennego, wojska, także kwestii socjalnych. Przecież dużo mówi się o tym, że pomogliśmy Ukraińcom, a właściwie pojawiają się artykuły, że niepotrzebnie pomagamy uchodźcom z Ukrainy. To wszystko jest propaganda rosyjska, która próbuje bardzo szczegółowo i intensywnie wejść na nasz rynek medialny. Naszym zadaniem jest uświadamianie społeczeństwu, jak pracują media, jak czytać informacje, ile może pojawić się dezinformacji, nieprawdziwych informacji, które tak naprawdę są bronią atakującą, niekorzystną dla polskiego społeczeństwa i dla Polski.
CZYTAJ: Ukraina: odparto zmasowany atak Rosji, 28 z 30 dronów zostało zniszczonych
– Jest to praktyka prowadzenia wojen wywodząca się z dawnych czasów – podkreśla przewodnicząca Krajowej Rady Ukrainy ds. Telewizji i Radiofonii Olha Herasymiuk. – Niezależnie od tego, jakie media czy sposoby przekazywania informacji działały, zawsze najpierw był informacyjny atak. Dopiero potem wchodziło wojsko. Rosjanie zawsze wykorzystują podobną technikę, jedynie używają różnych narzędzi. Za każdym razem wykorzystują inne media, dostosowując przekaz do obecnych czasów.
– Walka informacyjna to bardzo trudne pole, dlatego Ukraińcy musieli zmobilizować się i wprowadzić różnego rodzaju siły i środki do walki informacyjnej podczas pełnoskalowej wojny – zaznacza dr Agnieszka Głapiak. – My na szczęście nie jesteśmy w stanie wojny, ale dobrze prowadzić jakieś działania wyprzedzające.
Jak rozpoznać rosyjską propagandę?
– Ważne jest, by rozumieć, że Rosja nie wynajduje nowych narracji – wskazuje dyrektor Mohylańskiej Szkoły Dziennikarstwa, twórca i redaktor naczelny portalu StopFake, dr Jewhen Fedczenko. – Chodzi o te same informacje, które codziennie są ubierane w nową formę, jednak zawsze składa się to w ten sam przekaz. Przecież wszyscy znamy już tę narrację. Jeśli widzimy, że jakieś media czy polityk przemawiają, wykorzystując praktycznie takie same słowa, używając podobnych argumentów, od razu możemy zidentyfikować, że nie jest to prawda. To nie zawsze znaczy, że ta osoba jest częścią rosyjskiej propagandy, ale na pewno jest jej dobrowolnym pomocnikiem. Na to też trzeba zwracać uwagę.
– Problemem są także – jak to nazywamy – użyteczni idioci, czyli osoby, które z różnych powodów, być może z braku kompetencji lub edukacji, powielają rosyjską propagandę – mówi dyrektor wykonawczy Ukraińskiego Instytutu Mediów i Komunikacji Diana Dutsyk. – Takich ludzi jest dosyć sporo. Są oni w różnych branżach.
CZYTAJ: Nie żyje Bogumiła Nowicka, legenda Polskiego Radia Lublin
– Trzeba bardzo uważnie sprawdzać, co pojawia się w informacyjnej przestrzeni – dodaje Olha Herasymiuk. – Niestety teraz to nie tylko radio i telewizja, ale także media społecznościowe. Tam jest o wiele trudniej zaobserwować propagandowe działanie. Trzeba pracować ze społeczeństwem. Trzeba tłumaczyć wiele rzeczy. Powinniśmy zająć się edukacją medialną. Jednak, jakbyśmy nie rozwijali edukacji, działania propagandowe zmieniają się i to jest bardzo trudne zadanie. Nad tym trzeba cały czas pracować, rozmawiać z ludźmi i nadawać rzetelne informacje.
Ukraińscy eksperci mogli podzielić się swoimi doświadczeniami w ramach konferencji „Ukraińskie media w obliczu wojny”. Jest to pierwsza tego typu inicjatywa.
InYa / opr. WM
Fot. pixabay.com