– Inflacja w Polsce spada ostatnio szybciej niż wynika z prognoz – powiedział główny ekonomista Banku Pekao Ernest Pytlarczyk. – Spadek może być jeszcze szybszy, gdy dojdzie np. sezonowa deflacja cen żywności – dodał.
Inflacja zaskakuje
– Potwierdza się zatem znana ekonomistom (choć nie zawsze internalizowana w prognozach) maksyma, że inflacja zaskakuje zgodnie z kierunkiem trendu. Ponieważ spada, jej spadki są niedoszacowane i dostajemy seryjne zaskoczenia – wskazał Ernest Pytlarczyk w komentarzu dla PAP na temat europejskich danych o inflacji.
Odniósł się do faktu, że inflacja w czterech największych krajach Unii Europejskiej, czyli w Niemczech, Francji, Włochach i Hiszpanii spadła w większym stopniu niż wynikałoby to z prognoz. Jak stwierdził, ta sama zasada, że inflacja zaskakuje w trendzie, widoczna jest także w Polsce.
CZYTAJ: Członek zarządu NBP: Inflacja w tym roku zacznie spadać [ZDJĘCIA]
– Ostatnie odczyty inflacji w Polsce, czyli 14,7 proc. w kwietniu i 13 proc. w maju, były niższe niż wynosiła średnia prognoz ekonomistów. Trudno się dziwić, to naturalne, że ludzie się mylą, bo wiele osób dało za wygraną w kwestii inflacji i uznało, że wysoka inflacja to sytuacja trwała, a tezy o jej spadku to jedynie nadużycie. Tymczasem okazuje się, że dezinflacja jest i ma się dobrze – powiedział Ernest Pytlarczyk.
Jedną z oznak dezinflacji może być fakt, że według danych GUS ceny w maju w stosunku do kwietnia nie wzrosły. To może oznaczać, że wracamy do sytuacji, kiedy wiosną mieliśmy w Polsce deflację ze względu na spadek cen żywności.
– Taka deflacja zdarzała się i wiosną, i czasem latem, ale myśmy się odzwyczaili od faktu, że w tych okresach ceny nie rosną. Tymczasem te sezonowe spadki są rzeczą jak najbardziej normalną – stwierdził główny ekonomista Banku Pekao.
Dodał, że do tego dochodzi jeszcze kwestia cen producentów. Już w kwietniu wg GUS ceny produkcji sprzedanej przemysłu były o 0,7 proc. niższe niż w marcu 2023 r. a w stosunku do kwietnia 2022 r. wzrost wyniósł 6,8 proc.
CZYTAJ: Artur Soboń: Pod koniec roku będziemy mieli jednocyfrową inflację
Jednocyfrowa inflacja już we wrześniu?
– Sądzę, że w maju to może być wzrost o 4 proc., a potem, około połowy roku, zacznie się deflacja w cenach producentów – przewiduje Pytlarczyk.
O tym, że taki scenariusz jest prawie pewny, jego zdaniem, świadczą ostatnie dane o PMI (wskaźnik, który służy do oceny koniunktury w produkcji). Jak wskazano w materiale S&P Global, w maju kosze produkcji i ceny wyrobów gotowych spadły drugi miesiąc z rzędu, przy czym zaznaczono, że tempo spadków było najwyższe w historii badania. Firmy wskazywały, że powodem spadków były niższe ceny surowców takich jak metale, chemikalia czy plastik oraz umocnienie kursu złotego względem euro.
– Pamiętajmy, że przemysł jest dużo bliżej tego, co się dzieje w Chinach, a tam już mamy deflację. Przedsiębiorcy widzą, że tam jest tanio, co wpływa także na ich ceny. A do tego dochodzi kwestia cen ropy – która jest po 70 dolarów za baryłkę – oraz gazu, którego ceny są na poziomach notowanych ostatnio wczesną jesienią 2021 r. – powiedział ekonomista.
To wszystko może oznaczać, że szybszy od przewidywań spadek inflacji będzie kontynuowany.
– Uważam, że prognozy inflacyjne będą wkrótce korygowane w dół. Sądzę, że jednocyfrową inflację będziemy mieli już we wrześniu – stwierdził Ernest Pytlarczyk.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. pixabay.com