65 dębów upamiętniających polskich partyzantów, zabitych przez okupantów niemieckich w lesie na obrzeżach Biłgoraja, posadzono dziś (12.06) podczas pikniku historyczno-edukacyjnego w leśnictwie Bojary. Liczba nasadzeń odpowiada liczbie zamordowanych partyzantów.
Masowy grób koło Biłgoraja
– Uroczysko Rapy koło Biłgoraja to miejsce przesiąknięte krwią partyzantów – mówi regionalny dyrektor lasów państwowych w Lublinie, Andrzej Borowiec. – To miejsce chcemy upamiętnić, jak na leśnika przystało w sposób „długowieczny”. Partyzanci ci zostali zamordowani 4 lipca 1944 roku, w czasie akcji „Sturmwind I” i „Sturmwind II”, po przesłuchaniach i łapankach w Biłgoraju ludzi związanych z ruchem oporu. Tego dnia w godzinach porannych zostali przywiezieni do tego lasu, w bestialski sposób skrępowani drutem kolczastym po 5 osób i rozstrzelani.
– Dalej spętani byli wrzucani do dołów, do masowego grobu – opowiada dr Andrzej Kluczkowski. – W wyniku ekshumacji stwierdzono, że egzekucja była dokonywana chaotycznie. Wielu partyzantów jeszcze żyło, kiedy było zasypywanych.
– W tym masowym grobie leżało 59 zamordowanych osób. Obok znajdował się dodatkowy grób, w którym leżało 6 rozstrzelanych osób. Leżała tu słynna bohaterka, lokalna nauczycielka, harcmistrzka Wanda Wasilewska ps. „Wacek” – dodaje Andrzej Borowiec.
– Mój ojciec stracił podczas tych działań dwóch braci – mówi Jerzy Nizio, syn żołnierza Wojska Polskiego, partyzanta AK Franciszka Nizio ps. „Jagoda”. – Ilekroć jesteśmy tutaj, rodzą się uczucia żalu i niedosytu, bo ilu z oprawców zostało ukaranych? Trzy tygodnie po dokonaniu tej zbrodni nie było już żadnego śladu. Dopiero 2 sierpnia odnaleziono w młodniku pożółkłe sosenki. Niemcy dobrze zamaskowali miejsce zbrodni, posadzili nawet wrzos. Wtedy zaczęto szukać. Zaczęły wysychać prostokąty roślinności 7 na 3 m. Po dwóch metrach kopania natrafiono na ciała.
CZYTAJ: W Zamościu upamiętniono ofiary zbrodni wołyńskiej
– To nie było tylko to, że ich rozstrzelano. Na oględzinach był mój ojciec z siostrą. Swojego brata Józefa rozpoznali dopiero po znakach szczególnych – tak ci ludzie byli zmasakrowani – opowiada Jerzy Nizio. – Przez 9 dni po złapaniu pod Osuchami partyzanci przeżyli straszne tortury.
Usłyszałem tylko «mamo!»”
– Jeden z partyzantów, Zygmunt Hanas ps. „Wilczur, dokonał udanej ucieczki. Dzięki temu pozostał jeden naoczny świadek tych wydarzeń – informuje dr Andrzej Kluczkowski. – Tak wspominał swoją ucieczkę: „Niemcy rozebrali nas do koszul i spodenek, powiązali nam ręce i związanych po 5 wsadzili do samochodu. Siedzieliśmy na ławce: Piotr Kaczmarek „Olcha”, Jerzy Dzieduszko, Józef Kanty, Jan Dzido i ja. Oprócz kierowcy konwojowali nas: podoficer Niemiec i trzech Ukraińców. Wszyscy mocno pijani. Kaczmarek miał rękę wolną, rozwiązał swoją i moją pętlę. Pomogliśmy jeszcze rozwiązać więzy ośmiu kolegom. Błyskawicznie porozumieliśmy się, jak uciekać. Ja miałem unieszkodliwić szofera i poprowadzić samochód. Zaczęła się szarpanina i ogromne zamieszanie. Kierowca, mimo że zraniłem go w oko, strzelał z automatu. Zacząłem uciekać, ile sił w nogach. Biegłem w kierunku lasu. Obok biegł Kaczmarek, ale obrał kierunek rzeźni. Tam Niemcy kosili trawę. I ci z obstawy zaczęli strzelać, usłyszałem tylko «mamo!» i Kaczmarek upadł. Biegłem jak opętany, nie czując nawet, że zostałem postrzelony w ramię” – wspomnienia Zygmunta Hanasa czyta dr Kluczkowski.
Takich miejsc jest dużo
– Alejka jest zaledwie 15 metrów od miejsca egzekucji. Tutaj są przygotowane dęby bezszypułkowe, długowieczne – dożywają nawet do tysiąca lat. Każdy nosi już imię osoby pomordowanej – opisuje Andrzej Borowiec.
– Nigdy nie poznałam ojca, ale zawsze mam go w sercu i pamięci – mówi Janina Chłopek, córka Jana Małka.
– Takich miejsc w biłgorajskich lasach mamy dużo. Staramy się je sukcesywnie upamiętniać – deklaruje Mariusz Szabat, nadleśniczy Nadleśnictwa Biłgoraj. – W tym celu tworzymy takie miejsca jak to dzisiejsze – miejsce postoju turystycznego, na którym stworzyliśmy ławeczki dla turystów, miejsce, na którym można zaparkować rower, parking dla samochodów. I są tutaj tablice, które mają nam przypomnieć tragiczne wydarzenia sprzed 79 lat. Robimy to dlatego, że ta pamięć powoli umiera. A na nas, leśnikach ciąży odpowiedzialność, żeby wiedzę o tym, przekazywać dalszym pokoleniom.
– Cieszę się, że lasy państwowe nie tylko dbają o nasze dziedzictwo naturalne, ale przede wszystkim o pamięć o synach tej ziemi – mówił podczas uroczystości wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski. – Ważne jest też to, abyśmy o nich pamiętali w tych czasach, kiedy próbuje się fałszować historię. Próbuje się nam Polakom przypisywać rolę czy współodpowiedzialność za niemieckie zbrodnie a Niemcy próbują wybielać swoją historię. To jest ważne też w kontekście prawdy historycznej, abyśmy na przyszłość mogli te dobre relacje układać, bo nie da się ułożyć relacji opartych na kłamstwie i niesprawiedliwości, stąd m.in. żądanie polskiego rządu, aby Niemcy, odpowiedzialne za II wojnę światową, poniosły odpowiedzialność materialną.
W uroczystym odsłonięciu tablic edukacyjnych oraz posadzeniu dębów wzięli udział m.in. leśnicy, rodziny pomordowanych oraz pracownicy szkółki leśnej.
AP / opr. ToMa
Fot. AP