Kilkadziesiąt ciężarówek blokuje wyjazd na Białoruś przez drogowe przejście towarowe w Koroszczynie. Trwa tam protest polskich przewoźników, którzy nie zgadzają się na „zawłaszczenie rynku transportu na wschód przez białoruskie i rosyjskie firmy”.
Przewoźnicy domagają się zakazu wjazdu do Polski białoruskich i rosyjskich naczep.
CZYTAJ: Koroszczyn i Dorohusk. Protest przewoźników przed przejściami granicznymi
„Biorą ładunki prosto do Moskwy”
– W naszą branżę transportową uderzają firmy białoruskie z zagranicznym kapitałem, które rejestrują się w Polsce – mówi przewoźnik Kazimierz Błażejczyk. – Białoruscy przedsiębiorcy masowo zakładają w Polsce firmy, jeżdżą z białoruskimi naczepami. Te firmy to fikcja: nie mają normalnej dokumentacji, normalnej księgowości, baz transportowych. Taka firma dziś jest, jutro się „zawinie”: ani podatków nie zapłaci, ani ludziom nie zapłaci.
– Poza tym te firmy biorą ładunki prosto do Moskwy. Natomiast my nie możemy jechać bezpośrednio do Moskwy, tylko na Białoruś, do Brześcia i nigdzie więcej. Kiedy wprowadzono zakaz wjazdu dla ciągników (siodłowych – red.), nie wiemy dlaczego pominięto naczepy. A naczepy są również na białoruskich czy rosyjskich numerach i one nie powinny wjeżdżać. Jak jest zakaz, to zakaz. (Białoruscy przewoźnicy – red.) zabierają nam rynek; są bardziej konkurencyjni , bo jadą prosto do Rosji, a my nie możemy – dodaje Kazimierz Błażejczyk.
CZYTAJ: „Jesteśmy wypychani z rynku”. Protest przewoźników w Dorohusku
– Ten protest to przejaw naszej bezsilności, ponieważ powinniśmy pracować, a nie protestować. To wszystko spowodowały dziurawe sankcje, które zostały nałożone przez Unię Europejską na Rosję. Kapitał ruski i białoruski otwiera tutaj swoje firmy i stwarza dla nas niekonkurencyjne warunki – mówi inny przewoźnik. – Jako polscy przewoźnicy nie możemy przejeżdżać przez Białoruś. Te firmy dowożą towar – tak jak polski przewoźnik – do magazynów przeładunkowych w Białorusi, a dalej już swoimi samochodami – jako przewoźnicy białoruscy czy rosyjscy – w głąb Rosji czy Białorusi. My tego nie możemy realizować. Cały zysk jest zostawiony tam, a u nas taki przewóz kończy się stratą. Jako polscy przewoźnicy nie jesteśmy w stanie funkcjonować w takich realiach.
– Jesteśmy tu po to, żeby pokazać, iż potrafimy zjednoczyć się w tych trudnych czasach dla naszego transportu – mówi kolejny z przewoźników. – Zostaliśmy po części oszukani. Po strajku w Warszawie przedstawiliśmy rządowi swoje postulaty. Mieli coś z tym zrobić. A wyparli się, że a to Unia Europejska, a to wojna w Ukrainie. W tamtym roku ludzie z Ukrainy, Białorusi i Rosji otworzyli w Polsce około 2 tysięcy firm transportowych; to jest około 5 tysięcy aut. Weszli na nasz rynek i zabierają nam ładunki. Nie chodzi nam tylko o wschód, bo zabierają też nam ładunki na zachód. Zaniżają stawki, jeżdżą po naprawdę śmiesznych pieniądzach, a my musielibyśmy dokładać, żeby wziąć ten ładunek – twierdzi.
CZYTAJ: Ukraina: czasowe zawieszenie wymogu posiadania zezwoleń przez polskich przewoźników
„Jest możliwość objęcia sankcjami”
Do postulatów protestujących odniósł się wojewoda lubelski Lech Sprawka. – Jeśli chodzi o wjazd naczep, niewątpliwie jest możliwość – gdyby zostało to pozytywnie przyjęte na poziomie Komisji Europejskiej – objęcia sankcjami. Co do pozostałych postulatów: formalnego zakazu rejestracji firm sobie nie wyobrażam. Natomiast wyobrażam sobie uszczegółowienie zasad i wymogów rejestracji w ustawie o transporcie drogowym. I taka zmiana jest już zaproponowana przez Ministerstwo Infrastruktury organizacjom przewoźników. I niewątpliwie pewne zjawiska patologiczne w ten sposób zostałyby wyeliminowane.
– Z informacji, jakie posiadamy, wynika, że protest przewoźników i związana z tym blokada dotyczy kierunku wywozowego z Polski – mówi nadkomisarz Marzena Siemieniuk z Izby Administracji Skarbowej w Lublinie. – Według danych z godziny 14.00 kolejka pojazdów ciężarowych stojących przed terminalem w Koroszczynie jest niewielka. Są to pojazdy, które teraz dojeżdżają.
Wracające samochody na razie jadą swobodnie
– Będziemy obecnie puszczać jedno auto na godzinę. Samochody wracające z Białorusi na razie jadą swobodnie. Ale do pewnego czasu. Jeżeli nikt z nami nie zacznie rozmawiać, będziemy blokować również powrót – mówi jeden z protestujących. – Domagamy się poważnych rozmów, żeby spełnić nasze postulaty. Dbamy o nasz transport sami, nikt nam nie pomaga. Rozwalają nasz transport na łopatki, a nikt nie jest z nami. Jeżeli ten protest nic nie podziała, robimy krok dalej i blokujemy przejście graniczne w Budzisku z Litwą. Tam też jeżdżą ciężarówki z Rosji i Białorusi – dodaje.
Protest w Koroszczynie został zgłoszony do 27 maja.
Jak informuje policja, która zabezpiecza ruch w rejonie przejścia granicznego, protest przebiega spokojnie. Droga krajowa nr 68, która prowadzi do przejścia granicznego jest przejezdna.
Przejście graniczne w Koroszczynie jest jedynym, na którym mogą być odprawiane ciężarówki wjeżdżające na Białoruś. Przejście drogowe w Bobrownikach zamknięto w lutym 2023 roku Wcześniej białoruski sąd w Grodnie skazał na osiem lat kolonii karnej działacza polskiej mniejszości, dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Natomiast przejście w Kuźnicy nie działa od listopada 2021 roku, po wywołaniu przez Białoruś kryzysu migracyjnego.
Od lutego 2023 przez przejście odprawiane są tylko pojazdy ciężarowe zarejestrowane w Polsce oraz w państwach należących do Unii Europejskiej i Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu (EFTA). Wcześniej białoruski reżim objął polskich przewoźników restrykcjami.
Dodajmy, że protest przewoźników od kilku dni trwa też w okolicach przejścia granicznego z Ukrainą w Dorohusku. Przewoźnicy domagają się tam m.in. przywrócenia zezwoleń dla ukraińskich kierowców.
MaT / opr. ToMa
Fot. Małgorzata Tymicka