Innowacyjny zabieg naprawy niedomykalności zastawki trójdzielnej u 83-latka przeprowadzili lekarze ze szpitala przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Pacjent czuje się dobrze, odzyskał siły i formę, zniknęły też objawy niewydolności serca.
Ta małoinwazyjna metoda polega na wprowadzeniu specjalnego urządzenia przez żyłę udową pacjenta, bez konieczności pełnej narkozy i otwierania klatki piersiowej. Stosuje ją zaledwie kilka ośrodków w Polsce i równie niewiele na całym świecie. Teraz mogą skorzystać z niej mieszkańcy województwa lubelskiego.
CZYTAJ: Robot operuje w Lublinie na NFZ [ZDJĘCIA]
To przełom
– Wszystkie operacje kardiochirurgiczne zastawki trójdzielnej są trudne i nie przynoszą oczekiwanych efektów. Ta metoda to przełom – mówi dr n. med. Andrzej Madejczyk, zastępca lekarza kierującego Klinicznym Oddziałem Kardiologii Inwazyjnej Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie. – Ta metoda jest bardzo obiecująca i przede wszystkim bardzo mało inwazyjna dla pacjenta. Wykonujemy ją najczęściej w znieczuleniu miejscowym, pacjent nie jest intubowany, nie jest zatrzymywana akcja serca, nie jest otwierana klatka piersiowa. Po zabiegu zostaje na 7 dni jeden mały szew na skórze.
– 11 maja był zabieg, a kilka dni później pojechałem do domu. Dla porównania mogę powiedzieć, że 11 lat temu przechodziłem operację wszczepienia bajpasów i wtedy rekonwalescencja trwała prawie przez rok – trzy razy byłem w sanatorium. A teraz jeśli po operacji w sercu mogłem wrócić do domu po kilku dniach, to dla mnie jest rewelacja niesamowita – mówi zoperowany 83-letni pacjent Jan Szajda.
– Bezpośrednio po zabiegu odczułem wyrównanie pracy serca i nadal mi się to utrzymuje. Mogę już pokonać bez odpoczynku dystans 200-300 metrów. Wcześniej mogłem iść do 80 metrów. Szedłem od ławeczki do ławeczki, siadając na każdej, bo inaczej nie dałoby rady – dodaje.
– Dla nas największą satysfakcją jest to, co spontanicznie pacjent dzisiaj powiedział: jak się fantastycznie czuje, jak mu to pomogło. To nam daje siłę i chęć do dalszej pracy i dalszego wdrażania tych skomplikowanych i trudnych metod leczenia, które wymagają długiego szkolenia i przygotowania – stwierdza dr n. med. Andrzej Madejczyk.
CZYTAJ: Wsparcie nie tylko w leczeniu. Koordynatorzy onkologiczni pomogą pacjentom
Plaga naszych czasów
– Niewydolność serca jest plagą naszych czasów. Nauczyliśmy się świetnie leczyć zawały, natomiast coraz więcej pacjentów pojawia się w szpitalach z niewydolnością serca – stwierdza dr hab. n. med. Piotr Waciński, kierujący Klinicznym Oddziałem Kardiologii Inwazyjnej SPSK4 w Lublinie. – Bardzo ważną rzeczą jest ocena stanu zastawek, szczególnie mitralnej oraz trójdzielnej. Tacy pacjenci mają duszności, gorzej się poruszają, mają duże obrzęki kończyn dolnych. Ważne, żeby zastawki były w dobrej kondycji. Dlatego nasz ośrodek – jako jedyny na wschód od Wisły – wykonuje pełnie zabiegów strukturalnych, w tym zabiegi przezskórne naprawy zastawki mitralnej, brzeg do brzegu. Od kilku dni przeprowadza też zabiegi naprawy zastawki trójdzielnej też metodą brzeg do brzegu, z wykorzystaniem systemu TriClip.
Żabka na ratunek sercu
– Tę nowatorską metodę stosuje kilka ośrodków w Polsce i bardzo niewiele na świecie – informuje dr n. med. Andrzej Madejczyk. – Oparta jest na systemie, który przypomina trochę taką żabkę do zaczepiania firanek. Nakłuwany żyłę udową w pachwinie i przedostajemy się do prawego przedsionka serca. On oddzielony jest od prawej komory właśnie przez zastawkę trójdzielną. Wprowadzamy sprzęt do prawej komory, otwieramy ten „klipsik” i podnosimy go do góry. Korzystamy przy tym z wizualizacji echokardiograficznej. Następnie kładziemy płatki (zastawki) na takiego „klipsa”. Jeżeli one leżą we właściwej pozycji, zamykamy go, zbliżając do siebie płatki zastawki.
– W tym momencie powodujemy, że zastawka się uszczelnia i ilość krwi cofającej się z prawej komory do lewego przedsionka jest znacznie mniejsza. To powoduje zmniejszenie objawów prawokomorowej niewydolności serca. Objawy te mają najczęściej postać obrzęku kończyn dolnych i duszności. Zabieg ogólnie poprawia komfort życia pacjenta. Odciążenie prawej komory i prawego przedsionka powoduje, że poprawia się jej funkcja i ustępują obawy niewydolności. Jest to tak naprawdę ostateczna metoda leczenia, stosowana u pacjentów, u których farmakoterapia nie przynosi efektów, a operacja kardiochirurgiczna jest niemożliwa lub trudna do wykonania – informuje dr n. med. Andrzej Madejczyk.
– Rola echokardiografisty i lekarza wykonującego to badanie jest istotna z tego względu, że jeszcze przed zabiegiem dokonujemy wstępnej kwalifikacji pacjenta. Oceniamy zastawki, struktury w sercu oraz czy faktycznie taka zastawka nadaje się do naprawy – wyjaśnia dr n. med. Wojciech Brzozowski, adiunkt Katedry i Kliniki Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie i SPSK4. – Monitorujemy całość zabiegu, zapewniamy bezpieczeństwo operacji. Dlatego że niektóre elementy nie są dokładnie widoczne, a struktury serca są niezwykle delikatne i mogą ulec uszkodzeniu. Bezpośrednio po zabiegu dokonujemy pełnej oceny jego efektów. Dzięki temu informacje o jego jakości i skuteczności mamy natychmiast.
– U większości pacjentów niestety ostatnią deską ratunku jest farmakoterapia. Trwa ona przez wiele, wiele lat. I bardzo często, kiedy wkraczamy z leczeniem za pomocą TriClipa, mamy tak zmienione serce, że bardzo często jest już za późno. Dlatego bardzo istotne jest, żeby tych pacjentów leczyć na wcześniejszym etapie, kiedy zmiany w sercu są jeszcze w dużej mierze odwracalne i efekty dla pacjenta są najlepsze. Czyli nie może być to ten moment, kiedy mamy już skrajną postać niewydolności serca – mówi dr n. med. Andrzej Madejczyk.
To choroba śmiertelna
– Niestety nie wszystkie zastawki będą nadawały się do takiej korekty. Niemniej jednak w każdej sytuacji powinniśmy to sprawdzić i skorygować leczenie. Być może większość pacjentów, którzy nie kwalifikują się do działań inwazyjnych, czyli kardiochirurgicznych, będzie mogła przyjść do nas i liczyć na to, że ich stan zdrowia dzięki naszym metodom się poprawi – stwierdza dr n. med. Wojciech Brzozowski.
– Jest to choroba śmiertelna. 5-letnia śmiertelność statystycznie wynosi 80%. Tyko 20 na 100 pacjentów przeżywa 5 lat od momentów pojawienia się objawów. Nie należy więc zwlekać. Szczególnie zapraszamy osoby starsze, które mają stenozę aortalną. Są one często pomijane ze względu na wiek, a my naprawdę możemy im pomóc i wydłużyć życie – apeluje dr n. med. Andrzej Madejczyk.
Dzięki wprowadzeniu takiego zabiegu Kliniczny Oddział Kardiologii Inwazyjnej SPSK4 wykonuje już pełen zakres operacji bez konieczności otwierania klatki piersiowej.
RyK / opr. ToMa
Fot. Iwona Burdzanowska