Będą większe dopłaty dla gospodarstw ekologicznych. Wyższe stawki mają zachęcić do produkcji ekologicznej – a ta niestety wciąż stanowi niewielki procent upraw.
W województwie lubelskim jest ok. 2 tys. gospodarstw ekologicznych. Robert Kuryluk z gminy Hanna taką działalnością zajmuje się od lat 90. ubiegłego wieku.
CZYTAJ: Lubelscy naukowcy: w owocach jest mniej pestycydów
– W tej chwili w naszym gospodarstwie jest głównie dynia, z której pozyskujemy pestkę. Z tej pestki tłoczymy olej dyniowy – mówi Robert Kuryluk. – Następnie jest kozłek lekarski – tutaj surowcem jest korzeń, który suszymy. Uprawiamy też zboża takie jak orkisz, żyto. Uprawiamy też grykę, niewielką ilość ziemniaków, trochę seradeli, fasolę czerwoną. Gospodarzenie metodami ekologicznymi trochę się różni od tzw. konwencjonalnego. W naszym przypadku większą troskę przejawiamy jeżeli chodzi o profilaktykę, ponieważ jeżeli już coś wystąpi, to nie możemy sobie pozwolić na to, że jedziemy opryskiwaczem na pole i zwalczamy szkodnika czy chorobę. My musimy bardziej przewidywać i bazować na naturalnych składnikach, które występują w glebie. Duże znaczenie ma też nawożenie organiczne. Rolnictwo ekologiczne polega na tym, że właśnie wykluczamy stosowanie syntetycznych nawozów, sztucznych środków ochrony roślin.
Jest taka opinia, że prowadzenie gospodarstwa ekologicznego nie jest tak rentowne, jak w przypadku prowadzenia gospodarstwa metodą konwencjonalną. – Niekoniecznie. Na pewno bardzo ważne jest to, żeby znaleźć swoją niszę rynkową, w której się odnajdziemy, będziemy uprawiać rośliny, które są poszukiwane na rynku – podkreśla Robert Kuryluk. – Bardzo ważne, abyśmy znaleźli odbiorców na to, konsumentów. My nie mamy z tym problemu, ponieważ popyt na nasze produkty jest dużo wyższy niż nasze możliwości produkcyjne, dlatego kilka lat temu otworzyliśmy działalność gospodarczą w ramach gospodarstwa. Prowadzimy też firmę. Dzięki temu możemy skupować surowce od kilku rolników, którzy gospodarują metodami ekologicznymi. Dzięki temu my możemy przetwarzać te surowce i wprowadzać do obrotu.
– Rolnicy, którzy będą produkowali żywność ekologiczną scertyfikowaną będą mogli uzyskać dość znaczne pieniądze – mówi kierownik działu rolnictwa ekologicznego w Lubelskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Końskowoli Bożena Reniuszek. – Od tego roku te stawki są średnio wyższe o 35 procent w porównaniu do tych stawek ostatnich. Rolnicy mogą również uzyskać dodatkową premię za zbilansowaną zrównoważoną produkcję roślinno-zwierzęcą.
CZYTAJ: Będzie można studiować survival. Nowe kierunki na lubelskiej uczelni
– Myślę, są dwie główne bariery jeżeli chodzi o rozwój rolnictwa ekologicznego – mówi Monika Styczek-Kuryluk, która wraz z mężem prowadzi gospodarstwo ekologiczne w gminie Hanna. – Po pierwsze, sama produkcja w systemie rolnictwa ekologicznego i rejestracja produktów wymaga dość skomplikowanych procedur administracyjnych. Samo uzyskanie certyfikatu może nie jest bardzo trudnym procesem, natomiast żeby wyjść już na rynek z gotowym produktem, jeżeli jest to gospodarstwo rodzinne, wiąże się to z silnymi obostrzeniami, dużymi kosztami, więc to jest bariera, która podejrzewam, że część gospodarstw wyklucza z uczestniczenia w rynku. Drugą barierą jest klient, w sensie klient jest naszą pozytywną stroną, natomiast w momencie, kiedy gospodarstwo znajduje się z dala od miast, pojawia się ta bariera, ponieważ klient w dzisiejszych czasach ma ograniczony portfel i zasób czasu. Klient może dzisiaj zamówić kuriera. Wysyłamy w ten sposób nasze produkty, natomiast bezpośredni kontakt twarzą w twarz z klientem jest niezastąpiony i nieoceniony.
Teraz gospodarstwa będą mogły otrzymać większą dopłatę z budżetu UE. – Jeżeli weźmiemy pod uwagę sytuację rynkową, inflację, ceny nawozów, paliwa i innych środków niezbędnych do produkcji, te dopłaty nie pokrywają tych strat, które odczuwamy jako producenci – zaznacza Monika Styczek-Kuryluk.
Celem działań Ministerstwa Rolnictwa jest zwiększenie upraw ekologicznych w Polsce z 3 do 7 procent powierzchni upraw.
MaT/ opr. DySzcz
Fot. pixabay.com