Dwa śmigłowce z połowy XX wieku – SM-1 i SM-2 – uzupełniły kolekcję Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie. Maszyny zostały przekazane przez PZL-Świdnik.
– To historyczne maszyny, które dla nas stanowią dużą wartość – mówi kustosz dęblińskiego muzeum Jacek Zagożdżon, który pokazywał naszemu reporterowi nowe śmigłowce. – Możemy się już pochwalić nowymi nabytkami. Jest to depozyt PZL-Świdnik, czyli grupy Leonardo. Są to dwa pierwsze budowane seryjnie w Polsce śmigłowce: SM-1 i jego zmodernizowana wersja SM-2.
Kompozytowe łopaty i firanka dla pilota
– To historyczne egzemplarze, które są dumą świdnickich zakładów, gdzie obie konstrukcje powstały w latach 50. I 60. XX wieku. SM-1 to licencyjny śmigłowiec wzorowany na radzieckim Mi-1. Natomiast SM-2 to już polska konstrukcja, która jest modernizacją SM-1. Głównym autorem tego projektu był Jerzy Tyrcha. Oba śmigłowce powstały w WSK PZL – Świdnik – opowiada Monika Żmuda, dyrektor Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.
– Na przekazanym do naszego muzeum eksponacie możemy zobaczyć prototypowe kompozytowe łopaty śmigła. Były one już w naszych zbiorach. Teraz założyliśmy je na rzeczywisty śmigłowiec. Możemy je oglądać w pełnej krasie. Łopaty są datowane na 3 grudnia 1965 roku – po nowych eksponatach oprowadza Jacek Zagożdżon. – Śmigłowiec ma pięknie odrestaurowane wnętrze, włącznie z firanką, która miała chronić pilota przed nadmiernym nasłonecznieniem. Ma też świetnie wyposażony kokpit – wygląda jak nowy.
– Od dłuższego czasu w muzeum nie pojawiło się nic nowego, jeśli chodzi o sprzęt latający. Przybycie tych śmigłowców to odświeżenie ekspozycji i chęć zainteresowania turystów, żeby po raz kolejny nas odwiedzili – stwierdza Monika Żmuda.
– Robi tu wrażenie wszystko, począwszy od sprzętu wojskowego. Z chęcią zabrałbym tu moich rodziców – mówi jeden ze zwiedzających.
CZYTAJ: Dęblin: nowe eksponaty trafiły do Muzeum Sił Powietrznych
Nie tylko samoloty i śmigłowce
– Oprócz statków powietrznych dużą i kluczową częścią naszej ekspozycji są pamiątki po pilotach i po osobach, które miały związek z lotnictwem wojskowym. I tych pamiątek też nam przybywa. Rodziny przekazują nam cenne pamiątki, które są często pamiątkami jedynymi – mówi Monika Żmuda.
– Zajmuje się pozyskiwaniem pamiątek. W tym roku odbyliśmy dwie wizyty. Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy, była Warszawa. Tam spotkaliśmy się z panem Romualdem Szymańskim, który jest synem wybitnego polskiego pilota doświadczalnego porucznika Antoniego Szymańskiego – opowiada Dagmara Krukowska, dokumentalista Muzeum Sił Powietrznych. – W albumach zdjęciowych przywiezionych z tej wizyty odnajdujemy znajome sylwetki Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie oraz Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa, gdzie w okresie międzywojennym pan Antoni był instruktorem radiotelegrafistą i instruktorem pilotem.
CZYTAJ: Puławskie Muzeum Badań Polarnych gromadzi eksponaty. Do placówki trafił zabytkowy śmigłowiec
– Kolejną wizytę odbyliśmy w Katowicach na zaproszenie pani Danuty Lipko, która jest córką podporucznika Henryka Lipki, lotnika z dywizjonu 309. Stamtąd przywieźliśmy bardzo bogatą kolekcję pamiątek rodzinnych i dokumentów osobistych, które opowiadają nam historię Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie w czasie II wojny światowej. To między innymi elementy umundurowania. Wiąże się z tym ciekawa historia: mundur, który pan Henryk Lipko przywiózł z Anglii, został przerobiony na ubranie dla córki. To były ciężkie czasy i każdy ratował się jak mógł. Ale żona pana Henryka wszystkie elementy, które zostały usunięte z munduru, zebrała w kopertę, a córka później to pieczołowicie przechowała – dodaje Dagmara Krukowska.
Ostatnio pozyskanych pamiątek po lotnikach jeszcze nie można oglądać na ekspozycji bo muzealnicy są w trakcie opracowania nowych zbiorów. Śmigłowce z PZL-Świdnik są jednak już dostępne dla zwiedzających.
ŁuG / opr. ToMa
Fot. Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie Facebook