„Dzieci cierpiały najbardziej”. 80 lat od jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w dziejach regionu [ZDJĘCIA]

342509659 793807095450652 2308365690077263830 n 2023 04 25 194009

W Zwierzyńcu dziś (25.04) rozmawiano o niemieckiej akcji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie. Na lata 2022-2023 przypada 80. rocznica jednej z najbardziej tragicznej historii w dziejach naszego regionu – wysiedlania i pacyfikacji zamojskich wsi.

CZYTAJ: Partyzanci walczyli jak 80 lat temu. Rekonstrukcja w rocznicę bitwy pod Zaborecznem [ZDJĘCIA]

Wysiedlono prawie 300 wsi

– Pierwsza tura wysiedleń to okres od listopada 1942 roku do lutego 1943. Druga tura – nazywana Akcją Werwolf – przypadła na czerwiec-lipiec 1943 roku – mówi dr Dorota Skakuj z Muzeum Ziemi Biłgorajskiej. – W obu turach wysiedlono blisko 300 wsi i ponad 100 tysięcy mieszkańców. W czasie Akcji Werwolf wysiedlono tych wsi 171. Ale nie było jednego schematu: w jednych wsiach wysiedlano tylko mężczyzn, w drugich całe rodziny z małymi dziećmi. W niektórych miejscowościach wysiedlano mieszkańców dwukrotnie. Trudno więc przyjąć jeden schemat. Wspólne było tylko to, że wysiedleniom towarzyszyły pacyfikacje. W samym powiecie biłgorajskim tylko w ramach Akcji Werwolf podczas samych pacyfikacji zamordowano 525 osób, a ponad 1000 na Zamojszczyźnie.

POSŁUCHAJ: Małgorzata Sawicka „Nierozwinięty do końca kwiat”

Jak zauważa prof. Jacek Wołoszyn z Instytutu Pamięci Narodowej i Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, uwagę zwraca nie tylko niemieckie okrucieństwo, ale i „techniczna” bezduszność hitlerowskich planów: – Powstało pytanie: co z tymi, którzy tutaj mieszkali? Oczywiście jest mowa o ich wysiedleniu, ale te plany są „techniczne”. Ta ludność ma być poddana selekcji  według czterech „kategorii rasowych”. Niewielka część ma trafić do zniemczenia; ci, którzy zostali uznani za „wartościowych rasowo” do pracy przymusowej, ewentualnie do rozłożonej w czasie eksterminacji. W tej ostatniej grupie były przede wszystkim dzieci, które nie miały błękitnych oczu i blond włosów czy osoby starsze, których nie można było zatrudnić do pracy. Wreszcie byli ci, którzy nie nadawali się do zniemczenia, ani do pracy. Czekała ich deportacja do obozów – mówi prof. Jacek Wołoszyn.

„Coś najpodlejszego”

– Następny lagier oznaczony numerem 4. Segregacja rodzin. Coś najpodlejszego. Odbieranie dzieci, a raczej wyrywanie ich z rąk, z objęć matek. Segregację prowadził komendant Grunert, „Kanarkowy”. Tlenione ladacznice pomagały. Szarpały dzieci przylepione do piersi matek, uczepione do ich nóg. Wyrywały. Grunert kopał, popychał, bił. Najrozpaczliwiej broniła swego jedynego dziecka Nowogrodzka. Młoda, sama jak dziecko. Stalowe miała dłonie. Nie pomogło szarpanie. Wrzask SS-mana. Przekleństwa, mocne kopnięcie „Kanarkowego” i Nowogrodzka z niemowlęciem wpadła na rozpalony żelazny piec. Przewróciła się razem z piecem. Poparzona upadła na podłogę. Dziecko wypadło jej z rąk. Zabrali – tak opisywał dokonywaną przez Niemców segregację i rozdzielanie Zygmunt Węcławik, który jako dziewięciolatek został wysiedlony ze wsi Skierbieszów. Wspomnienie to zostało zamieszczone w artykule Stanisława Weremczuka „Łączy nas cierpienie”.

– Miałem wtedy 8 miesięcy, ale przeżyłem dzięki babci, która się mną opiekowała. Moi rodzice zostali wywiezieni do Niemiec, wrócili w 1945 roku  – opowiada Tadeusz Nowogrodzki, pochodzący z miejscowości Sady w gminie Skierbieszów. Została ona wysiedlona jako pierwsza 27 listopada 1942 roku. – Byłem w obozie w Zamościu, później parę dni na Majdanku. Tam była selekcja. Gdybym miał niebieskie oczy, zostałbym wywieziony do Niemiec. Z Majdanka przerzucili nas do obozu dzieci i starców w Żelechowie. Tam była już taka „wykanczalnia” – hospicjum dla dzieci.  

„Umieralność była straszna”

– Mieszkańców początkowo wysiedlano czasem do Zwierzyńca, czasem do Zamościa, niektórych wywożono bezpośrednio na Majdanek, niektórych do obozu pracy w Budzyniu. Niektórzy przeszli przez 2-3 obozy. Większość wywieziono na roboty do Niemiec. Niektórych zwolniono, niektórym pozwolono się osiedlać we „wsiach rentowych”. To były wsie w okolicach Lublina, Opola Lubelskiego, Bełżyc, Puław – opowiada dr Dorota Skakuj.

– Mieszkając w miejscu, gdzie to się działo, nie da się o tym nie pamiętać – mówi Filip Lewandowski, uczeń szkoły w Zwierzyńcu.

– Zostało wysiedlonych 30 tysięcy dzieci. Do ZBOWiD-u (Związek Bojowników o Wolność i Demokrację) jako Dzieci Zamojszczyzny przyjęliśmy 5400 osób. W tej chwili jest ich może 100 – mówi Tadeusz Nowogrodzki. – Umieralność wśród nich była straszna. Dlatego obóz w Zamościu w 1988 roku został uznany jako obóz koncentracyjny dla dzieci do lat 14. Wkrótce potem to samo stało się z obozem w Zwierzyńcu. Na wiszącym tu plakacie nie podoba mi się zdanie: „Dzieci cierpiały też”. Cierpiały najbardziej, a nie „też”.

Konferencję „Niemiecka akcja wysiedleńcza na Zamojszczyźnie” zorganizowali Instytut Pamięci Narodowej oddział Lublin i Starostwo Powiatowe w Zamościu. Konferencji towarzyszyła wystawa „Dzieci Zamojszczyzny. Historia i pamięć”.

AP / opr. ToMa

Fot. AP

Exit mobile version