W Pawłówce (gmina Rachanie) młodzież ze szkoły podstawowej w Michalowie i I Liceum Ogólnokształcącego w Tomaszowie Lubelskim – wraz ze społecznością lokalną i Fundacją Zapomniane – upamiętnili troje żydowskich dzieci zamordowanych w czasie okupacji niemieckiej. W miejscu ich śmierci postawiono drewnianą macewę, na której uczniowie wypisali imiona pogrzebanych w Pawłówce dzieci.
Historia przekazana przez świadków
– Tę historię przekazali mi najstarsi mieszkańcy, właściwie to świadkowie tego wydarzenia – mówi mieszkanka Pawłówki, nauczycielka Katarzyna Ważna. – Sami w tym czasie byli dziećmi, mogli mieć wtedy 10-11 lat. Zamordowane dzieci to byli ich przyjaciele, z którymi bawili się na podwórku. To, co się wydarzyło, było dla nich ogromnym wstrząsem. Pamiętali to przez całe życie i pod jego koniec starali się w jakiś sposób to przekazać. Przekazali to mnie, nowej mieszkance Pawłówki, która bardzo się tym wszystkim przejęła i chciała w jakiś sposób upamiętnić.
CZYTAJ: Mer Awdijiwki: W mieście nie ocalał żaden dom
– Upamiętniamy dzisiaj, a właściwie oznaczamy miejsce zagrzebania trójki dzieci z Pawłówki – mówi Agnieszka Nieradko z Fundacji Zapomniane. – Na razie znamy ich imiona: nastoletnia dziewczyna Ryfka i dwójka małych dzieci – dziewczynka Balka i chłopczyk Jankiel. Byli ciotecznym rodzeństwem albo rodzeństwem. Są jeszcze takie znaki zapytania. Nie wiemy, co stało się z ich rodzicami, jak mieli na nazwisko. Ale i tak wiemy już bardzo dużo. Wiemy, gdzie mieszkali i że ich ciała zostały zagrzebane przez sąsiada tuż obok ich domu.
„Pierwszy krok do trwałego upamiętnienia”
– Na macewie będzie gwiazda Dawida, dwie hebrajskie litery symbolizujące „Tu spoczywa” i inskrypcja „Tu spoczywają błogosławionej pamięci Żydzi zamordowani w czasach Zagłady” – mówi Aleksander Schwarz z Fundacji Zapomniane.
– Pierwszy raz w życiu próbowałem stolarstwa. Obrobiłem deskę. Cieszę się, że tu jestem, że mogę wziąć udział w upamiętnieniu i tworzeniu tej macewy – mówi Wojciech z I Liceum Ogólnokształcącego w Tomaszowie Lubelskim. – Macewa oznacza dla mnie wspomnienie osób, które zostały zapomniane, a były to małe dzieci.
– Drewniana macewa to znacznik i pierwszy krok do trwałego upamiętnienia miejsca – wskazuje Aleksandra Janus z Fundacji Zapomniane. – To znak, który zostawiamy w przestrzeni, kiedy odkrywamy jakiś nieupamiętniony, nieoznakowany pochówek Żydów, ofiar Zagłady. Nie chcemy, żeby to miejsce pozostało puste. Pragniemy, żeby nasza obecność tam po odkryciu tego miejsca zostawiła jakiś ślad w krajobrazie. Taką rolę spełnia drewniana macewa. Ona tam jest do momentu, kiedy zamienimy ją w trwały kamienny nagrobek. Jest też gestem oddania sprawiedliwości i przywrócenia godności ofiarom, które przez 80 lat nie miały nagrobka. Oczywiście ze względu na to, w jakich okolicznościach zginęły, nie miały też nigdy pogrzebu.
Miały zginąć cztery osoby
– Okoliczności do końca nie są znane – dodaje Agnieszka Nieradko. – Po prostu przyjechali Niemcy czy jeden Niemiec? Dlaczego akurat tu? Jak to się stało, że oni do końca mieszkali w swoim domu w 1942/43 roku? Nie wiemy. Wiemy na pewno, co się z nimi stało. Miały zginąć cztery osoby, bo w domu była wtedy jeszcze najstarsza dziewczyna, która – z tego, co wiemy od mieszkańców Pawłówki – jakoś opiekowała się resztą. Matka dzieci zginęła wcześniej w jakiejś egzekucji. Ta najstarsza dziewczyna jakoś się uratowała. Uciekła. Pomogli jej Polacy.
– Była przechowywana w tzw. lochu, czyli ziemnej piwnicy, przez dwa tygodnie przez młodego 31-letniego mężczyznę – opowiada Katarzyna Ważna. – To też świadczy o ludziach z Pawłówki, że były to dobre osoby, które starały się pomagać. Wiem, że potem tę dziewczynę ukrywano też w Justynówce. Otrzymała papiery osoby, która zmarła w trakcie wojny, dzięki czemu mogła przeżyć.
CZYTAJ: Policja wyjaśnia okoliczności utonięcia 25-latka w zalewie w Majdanie Sopockim
– Potem przedostała się do Tomaszowa, ale przez dwa tygodnie ten 31-latek ją ukrywał, w sekrecie nawet przed własną rodziną, żeby nikt się nie zdekonspirował i czegoś nie pisnął – mówi Agnieszka Nieradko. – Ta historia jest zapomniana. Te dzieci były gdzieś zagrzebane i nieupamiętnione. Bohaterstwo tego człowieka też zostało zapomniane, a moim zdaniem zasługuje chociażby na to, żeby ktoś o tym gdzieś napisał. Chyba tak naprawdę ta historia pierwszy raz wychodzi poza krąg rodzinny.
– Przed chwilą napisałam imię jednej z dziewczynek. Będzie wypalone laserem na macewie – mówi Hanna Dworzycka z I LO w Tomaszowie Lubelskim. – Zostanie w pamięci, została nazwana po imieniu. To były dzieci, tak jak my. Bez względu na to, jakiego pochodzenia były, powinny zostać poszanowane. To tak naprawdę mógł być każdy z nas.
By przywrócić godność i pamięć o zamordowanych
– Kiedy docieramy do tych miejsc i wiemy, że te ofiary są tam pogrzebane, jest dla nas ważne, żeby przywrócić im godność chociaż poprzez namiastkę rytuału pogrzebu – zaznacza Aleksandra Janus. – Śmierć i pochówek są w judaizmie bardzo ważne, a te osoby zostały po prostu zagrzebane. To nawet nie są groby. Naszą intencją jest to, żeby po tych 80 latach dać im rytuał przejścia, który funkcjonuje we wszystkich kulturach świata; żeby przywrócić im godność i pamięć o nich poprzez m.in. modlitwę. Chodzi o to, żeby wykonać wspólnie ten rytuał i tym samym zmienić to miejsce symbolicznie z grzebaliska, w pochówek, w grób.
– Myślę, że jest to również potrzebne młodzieży, którą uczę i która chciała się o tym dowiedzieć. Przeżywają to, dostrzegają, jak ważne jest upamiętnianie, przekazywanie historii. Myślę, że to rzecz godna – stwierdza Katarzyna Ważna.
– To miejsce, które było zapomniane, udało nam się wspólnymi siłami zmienić w miejsce pamięci – dodaje Aleksandra Janus.
CZYTAJ: „Razem dla Rodaków ze Wschodu”. Zbiórka dla Polaków mieszkających w Ukrainie
Fundacja Zapomniane do tej pory oznakowała 100 miejsc (z 300 odkrytych) pochówków Żydów zamordowanych w czasie okupacji. Kilkanaście z nich zostało upamiętnionych trwałymi macewami i tablicami. Szacuje się, że takich zapomnianych miejsc na terenie Polski może być 1,5 tysiąca.
AP / opr. WM
Fot. AP