Na terenie Ukrainy powstają modułowe miasteczka. Są to ośrodki przeznaczone dla osób uciekających przed wojną. Mieszkają w nich tzw. uchodźcy wewnętrzni. We Lwowie w takim miejscu schronienie znalazło ponad 850 osób.
– Wcześniej mieliśmy trzy różne miasteczka, ale potem połączyliśmy wszystkie i stworzyliśmy jedno, w którym można mieszkać zimą – mówi dyrektor Centrum Pomocy Socjalnej we Lwowie, Wołodymyr Gołowaty. – To miasteczko składa się z dwupiętrowych modułów. Mieszkania są na parterze i pierwszym piętrze. W jednym takim kontenerze znajdują się dwa piętrowe łóżka, dwie szafy, stół i dwa krzesła. Całość jest ocieplona i posiada elektryczne baterie. Dodatkowo moduły działają jak termos, czyli zachowują ciepło. Mieszkają tu tzw. wewnętrzni uchodźcy. Oni są tu już od dawna.
CZYTAJ: Życie w modułach. Polski rząd pomógł zbudować miasteczko w Ukrainie [ZDJĘCIA]
– Mieszkam tu od 24 kwietnia. Przyjechałam z dziećmi – mówi Julia z Mariupola – Mieszka mi się tutaj dobrze. Jestem optymistką – moja szklanka zawsze jest do połowy pełna, chociaż mój dom został zniszczony. W Mariupolu znajdują się moi rodzice i siostra. Mam z nimi kontakt, chociaż oni nie mogą dzwonić, tylko ja do nich. Ale rozmawiamy codziennie.
– Mieszkają tu uchodźcy ze wszystkich miast, gdzie trwają walki – to między innymi obwód doniecki, ługański, zaporoski, charkowski, chersoński – mówi Wołodymyr Gołowaty. – U nas nie ma osób, które mogłyby wrócić do domu, ale zajmują miejsce. Wszyscy ludzie są z miast, gdzie trwają aktywne walki. Zdarza się także, że ludzie już nie mają swojego domu albo nie wiedzą, co z nim się dzieje.
– Mieszkam tu od maja 2022 roku – mówi Anna z Łysyczańska w obwodzie ługańskim. – Po przyjeździe przez półtora miesiąca mieszkaliśmy w punkcie dla uchodźców. Miasteczko oceniamy dobrze, ucieszyliśmy z tej możliwości. Na początku mieszkaliśmy w letnich modułach, a potem powstały moduły zimowe i przeprowadziliśmy się do nich. Na razie nie planujemy wracać do domu, ponieważ nasz obwód i miasto jest pod okupacją. Oczywiście, kiedy nasze tereny zostaną uwolnione, a na pewno tak się stanie. Wedy pojedziemy do domu, ale czy będzie gdzie wracać – tego nie wiem.
CZYTAJ: Awaryjne generatory chłodzą rdzeń Zaporoskiej Elektrowni Atomowej
Czy zdarzają się przypadki, kiedy ludzie opuszczają miasteczko? – Tak, są takie przypadki – podkreśla Wołodymyr Gołowaty. – To jest nasza misja. Chcemy, żeby osoba, która przyjechała do nas, przebywając tu, zaaklimatyzowała się we Lwowie, znalazła pracę, a potem już próbowała samodzielnie sobie radzić.
– Jestem tu z mężem i trójką dzieci – mówi Alena z obwodu donieckiego. – To wielka pomóc dla nas. Wynajmowane mieszkanie kosztuje bardzo dużo, a mieszkając tu, nie jest tak ciężko. Wcześniej półtora miesiąca mieszkaliśmy w szkole. Wyjeżdżać było bardzo trudno. Zdecydowaliśmy się na to dopiero wtedy, kiedy okupanci byli 2-3 kilometry od naszego domu. Wtedy też pojawiły się informację, że mają wysadzić most, więc spakowaliśmy się i pojechaliśmy. Nasz budynek był w Doniecku, wszystko co tam było, zostało zniszczone.
– W całym miasteczku ludzie doskonale zdają sobie sprawę, kto napadł na nasz kraj i że tym agresorem jest Rosja – mówi Wołodymyr Gołowaty. – Mimo tego, że ludzie tu przebywają w komfortowych warunkach, wielka część mieszkańców ma rodziny, przyjaciół, osoby bliskie na terenach okupowanych albo ostrzeliwanych. Ludzie martwią się nie tylko o swoje dobro, ale także o ludzi, którzy tam zostali. Wszyscy chcą wrócić do domu. Czy wszyscy wrócą? Najprawdopodobniej nie. Niektórzy nie mają gdzie wracać. Ale wszyscy chcą do domu. Myślę, że ludzie, których domy nie są zniszczone, zdecydują się wyjechać z powrotem.
CZYTAJ: Siły ukraińskie zestrzeliły z polskiego „Pioruna” rosyjski Su-25 w okolicy Bachmutu
Wcześniej został wyzwolony obwód kijowski, chersoński. Czy wtedy ludzie wyjeżdżali? – Część tak – mówi Wołodymyr Gołowaty. – Kiedy obwód kijowski został wyzwolony, jedna piąta mieszkańców wyjechała. To jest taki bardzo dobry wskaźnik tego, że ludzie wracają do domu.
– Mieszkam tu od sierpnia z bratem i mamą – mówi Diana z Bilopilia w obwodzie sumskim. – Podoba mi się tutaj, znalazłam już sobie przyjaciół. Mieszkaliśmy niedaleko granicy, każdego dnia były artyleryjskie ostrzały, wybuchy. Często ostrzeliwane były sąsiednie budynki, dlatego zdecydowaliśmy wyjechać. Kiedy wojna się skończy, kiedy my zwyciężymy, wtedy wrócimy.
To miasteczko modułowe powstało dzięki współpracy miasta Lwów oraz polskiego rządu.
InYa/ opr. DySzcz
Fot. Inna Yasnitska