W Tomaszowie Lubelskim uczczono pamięć o powstańcach styczniowych i pomordowanych mieszkańcach miasta. Z tej okazji wczoraj w mieście odbyły się uroczystości, inscenizacja i rekonstrukcja historyczna przybliżające to, co działo się w Tomaszowie i okolicach 160 lat temu.
– Jednym z pierwszych dowódców oddziału powstańczego w naszych okolicach był leśnik Ordynacji Zamojskiej, pochodzący z Wielkiego Księstwa Poznańskiego, mieszkający we Fryszarce, Henryk Hugo Gramowski – mówi przewodniczący Powiatowego Komitetu Obchodów 160. rocznicy powstania styczniowego, historyk, poseł na Sejm RP Tomasz Zieliński. – 24 stycznia już niewielki oddział Gramowskiego liczący 10 osób zaatakował Józefów. Zdobyli tam trochę broni. Następnie bardzo owacyjnie witani przybyli do Zwierzyńca. Tam oddział zaczął się coraz bardziej rozrastać, zaczęli przychodzić ludzie z powiatu biłgorajskiego, zamojskiego, ze Szczebrzeszyna. Wtedy oddział liczący już prawie 60 osób postanawia zaatakować Tomaszów Ordynacki w nocy z 30 na 31 stycznia Gramowski wraz z oddziałem atakuje Rosjan. Gramowski zostaje ranny, następnie dobity. Oddział został wyparty, ale jednocześnie akcja Henryka Gramowskiego spowodowała, że Rosjanie się przestraszyli. Taki też był naczelny rozkaz – wycofać się do większych miast, a 35 km od Tomaszowa była twierdza Zamość. Tam właśnie się wycofali. Tomaszów stał się wolny. 2 lutego wkracza tutaj Feliks Piasecki ps. „Walezy”. Odczytuje manifest rządu tymczasowego. Jest owacyjnie witany przez ludność miasta. A potem już dochodzi do „krwawego dnia”.
CZYTAJ: Tomaszów Lubelski: obchody 160. rocznicy wybuchu powstania styczniowego [ZDJĘCIA]
– 5 lutego w zemście nie tylko za udzieloną pomoc, ale i za udział w powstaniu styczniowym Rosjanie dokonali rzezi – mówi Wojciech Żukowski, burmistrz Tomaszowa Lubelskiego. – Chociaż ja uważam, że był to wyrok na mieszkańcach, powstańcach. Bo ci, którzy zginęli, począwszy od burmistrza po innych obywateli, to byli ludzie zaangażowani w organizację i przebieg powstania styczniowego – dodaje.
– Ten wielki zryw, który w Polakach był, to były wojska i żołnierze, a przede wszystkim i ludność wiejska – mówi Daniel Pawłowski ze Stowarzyszenia Moje Nowosiółki. – Powstanie styczniowe to właśnie kosynier. Kosa i walka o naszą wolną Polskę.
– Mamy tu analogię. Z jednej strony to, co jest oczywistą domeną i uprzywilejowaną narodów – prawo do wolności, niepodległości i wyrok, bestialstwo wojsk rosyjskich. Dzisiaj widzimy, że wolność nie jest dana raz na zawsze. Ukraina pokazuje, że gdy trzeba, trzeba stanąć w obronie tej wolności – mówi Wojciech Żukowski.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Rekonstrukcja wydarzeń styczniowych 1863 roku i „krwawego dnia” w Tomaszowie Ordynackim
– Jestem chyba jednym z nielicznych uczniów, którzy tutaj przyszli – mówi jeden z uczestników. – Chciałbym, żeby więcej rówieśników przychodziło. Fajnie, że jest rekonstrukcja, a nie tylko jakiś wykład, bo można zobaczyć, jak to wyglądało.
– Nie można przekreślić takiego zrywu, w którym wzięło udział 200 tysięcy mieszkańców – mówi Tomasz Zieliński. – Może ono było źle przygotowane, może było najgorzej przygotowane ze wszystkich powstań. Do tego pamiętajmy o brance, gdzie chciano wziąć do wojska rosyjskiego kilkanaście tysięcy ludzi. Więc było do wyboru: albo stanąć do walki, albo poddać się caratowi.
5 lutego 1863 roku podczas tzw. „krwawego dnia w Tomaszowie Ordynackim” zginęło 18 osób. Tamto wydarzenie upamiętnia krzyż powstańczy przy ul. Żeromskiego oraz kolumna powstań przy Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej w Tomaszowie Lubelskim.
AP/ opr. DySzcz
Fot. Piotr Piela