Policjanci dotarli do 63-letniego mieszkańca Puław, który w poniedziałek (13.02) pod jednym z urzędów pocztowych kopał swojego psa. Jamnik nie przeżył. Znaleziono go w pobliskich krzakach.
– Przesłuchiwani są świadkowie, zabezpieczono także zapisy monitoringu – mówi komisarz Ewa Rejn-Kozak z Komendy Powiatowej Policji w Puławach. – Policjanci na podstawie zapisu z monitoringu ustalili, że tuż przed tym, jak pies zdechł, właściciel go kopał wyganiając go z budynku urzędu pocztowego. Będzie to przedmiotem postępowania, które aktualnie się toczy. Przesłuchiwani są świadkowie. Czekamy na wyniki sekcji zwłok, żeby można było jednoznacznie stwierdzić z jakiego powodu pies zdechł.
CZYTAJ: Kopał swojego psa, bo wszedł za nim na pocztę. Zwierzę zostało później znalezione martwe
– Dla mnie to coś okropnego, niewyobrażalnego – mówi Danuta Buczek, wolontariuszka w schronisku. – Serce pęka na tysiąc kawałków. Jak można żywe stworzenie, które tak samo czuje i cierpi jak my, tak skatować. Moim zdaniem są w Polsce za niskie kary. Takie bestie powinny być karane. Nie siedzieć sobie wygodnie w więzieniu, tylko zasuwać gdzieś w ciężkiej pracy, żeby odbiło to się na ich mięśniach. Może wtedy trochę rozumu by im wróciło.
– Pierwszym odczuciem było niedowierzanie, że coś takiego można w ogóle zrobić – mówi Agnieszka Śniegocka, prezes Fundacji Po Ludzku do Zwierząt – Przyjazna Łapa. – A później jest oburzenie, złość, po części też takie zażenowanie, że nie jest się w stanie pomóc. Bo gdybyśmy byli na miejscu, mieli jakąś możliwość reakcji… kiedy jeździmy na interwencje i widzimy, że zwierzę jest w złym stanie, mamy możliwość zabrać zwierzę do lecznicy i mu pomóc. Inaczej jest, kiedy dowiadujemy się, że psiak żył, chodził i dostajemy informację, że leży martwy w krzakach. To jest bezsilność.
– Zdarzają się przypadki krytycznych zaniedbań ze strony właścicieli – mówi Jacek Krasucki, lekarz weterynarii. – To się poprawia, natomiast zdarzają się nieodpowiedzialni właściciele. Dwa dni temu ze śmieciarki został wyrzucony szczurek. Szczurek hodowlany, nawet z trocinami, tyle że był chory. Miał chorobę skóry. Dzięki interwencji jednej z fundacji szczurek mógł trafić do rodziny zastępczej. Zdarzają się psy, które mają jakieś bóle, upośledzenie czy guzy i nie trafiają do lekarza weterynarii. Cierpią z tego powodu.
– Mieliśmy przypadek Ciapka, psa zamkniętego w komórce z nowotworem na pyszczku. Pies męczył się miesiącami – mówi Agnieszka Śniegocka. – Właściciel nie widział problemu w tym, że nie udzielił mu pomocy weterynaryjnej ani nie zgłosił się do jakiejkolwiek organizacji, żeby prosić o pomoc, jeśli nie było go na to stać.
– Każde żywe stworzenie zasługuje na szacunek i opiekę. To są pojedyncze przypadki. Dobrze, że są nagłaśniane, ponieważ zwraca to uwagę na inne zwierzęta, które czasami cierpią w milczeniu. Myślę tu o chowie przemysłowym czy innych nadużyciach w hodowli. Powinniśmy reagować – podkreśla Jacek Krasucki.
– Bardzo dawno temu byłam świadkiem zdarzenia, kiedy chłopak szedł z owczarkiem niemieckim i zaczął go kopać. Zainterweniowałam – wspomina Danuta Buczek. – Podeszłam i powiedziałam mu, że w ten sposób nie wolno postępować, bo zgłoszę to na policję. Chłopak szybko się zwinął i powiedział, że więcej już tego nie będzie robił. W każdej takiej sytuacji trzeba interweniować. U nas niestety panuje taki zwyczaj, że najlepiej jest nic nie widzieć, nic nie słyszeć i przejść obojętnie, żeby mnie to nie dotyczyło.
Tym razem jednak dzięki świadkom zdarzenia i monitoringowi udało się dotrzeć do sprawcy. Właściciel czworonoga nie usłyszał jeszcze zarzutów. Policjanci czekają na wyniki sekcji zwłok jamnika.
Za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem ustawa o ochronie zwierząt przewiduje karę do 5 lat pozbawienia wolności.
ŁuG/ opr. DySzcz