Organizacja ratunkowa w Syrii: setki rodzin pozostają uwięzione pod gruzami

net epa10450660 2 2023 02 07 094945

Setki rodzin w Syrii pozostają uwięzione pod gruzami budynków zawalonych w wyniku trzęsień ziemi, jakie nawiedziły w poniedziałek Syrię i Turcję – przekazał we wtorek Raed al-Saleh, przedstawiciel syryjskiej organizacji ratunkowej Białe Hełmy.

Potrzebna jest natychmiastowa pomoc międzynarodowa w północno-zachodniej Syrii – zaapelował Al-Saleh. Na obszarach zajmowanych przez walczących z reżimem Baszara el-Asada syryjskich rebeliantów w wyniku trzęsienia ziemi zginęły 733 osoby, a na ziemiach rządowych 656 – poinformowała we wtorek telewizja Sky News.

CZYTAJ: Polscy strażacy jadą już do Adiyaman, gdzie będą uczestniczyć w akcji ratowniczej

Akcja ratownicza jest szczególnie utrudniona w Syrii z powodu konfliktu, jaki trawi ten kraj, niestabilności wielu budynków i braku odpowiedniej infrastruktury. Podobnie jak w Turcji, grupy ratownicze muszą także stawiać czoła mroźnym warunkom atmosferycznym.

To wyścig z czasem – ocenili eksperci ratownictwa, cytowani przez portal BBC. Brak wody i tlenu są krytycznymi przeszkodami dla przetrwania – powiedział doktor Richard Edward Moon. Jak przekazał, w ciągu jednego dnia osoba dorosła traci do 1,2 l wody w organizmie.

CZYTAJ: Turcja i Syria: ratownicy walczą z czasem

– To mocz, wydychane powietrze, para wodna i pot, jeśli występuje. W momencie utraty około 8 litrów człowiek staje się śmiertelnie zagrożony – wyjaśnił dr Moon. W dodatku, mroźna zima w Turcji i Syrii również nie sprzyja przetrwaniu. Przeciętny dorosły człowiek może tolerować temperatury do ok. 21°C bez utraty zdolności organizmu do utrzymywania ciepła. Kiedy robi się chłodniej, organizm reaguje inaczej.

– Wówczas temperatura ciała zasadniczo podąża za temperaturą otoczenia. A tempo, w jakim może to nastąpić, zależy od izolacji termicznej, jaką ma dana osoba, albo od tego, ile może mieć schronienia pod ziemią. Jednak ostatecznie wielu z tych nieszczęsnych ludzi może zapaść w hipotermię – powiedział dr Moon.

PAP / RL / opr. AKos

Fot. PAP/EPA/YAHYA NEMAH

 

Exit mobile version