Swój objazd po województwie lubelskim kontynuuje Piotr Grabowski – mistrz świata w koszykarskich wsadach. Wczoraj (16.02) był w Lublinie, a dzisiaj (17.02) spotkał się z uczniami Zespołu Szkół nr 3 w Kraśniku.
CZYTAJ: Mistrz świata we wsadach do kosza odwiedził Lublin
– Dunkerów, czyli ludzi takich jak ja, jest coraz więcej i warto mówić więcej o tej dyscyplinie – podkreśla sportowiec. – Zazwyczaj staram się przekazywać młodzieży, iż pomimo tego, że nie udało mi się grać w koszykówkę, choć bardzo chciałem, to przekształciłem tę porażkę w to, że zostałem mistrzem świata w totalnie innej dyscyplinie, choć bardzo bliskiej.
– To niesamowite, co on robi – mówi Michał Rudny. – Gratulacje dla niego. Niesamowite to jest. Z jego filmików nauczyłem się zrobić wsad. Nie zawsze, ale czasem mi siądzie. Książkę chyba właśnie wydał. Niesamowite.
– Już od kilku dobrych lat wsady są tak naprawdę dyscypliną, bo zrzeszają dunkerów. To takie osoby jak ja, które tylko trenują wsady, jeżdżą na pokazy wsadów, konkursy wsadów, skupiając się tylko na nich, nie na koszykówce – mówi Piotr Grabowski.
– Bardziej interesujemy się koszykówką, ale wsady też pełnią ogromną rolę w życiu koszykarza, w życiu NBA. W stylu gry coraz bardziej stają się efektowne – mówią obserwujący popisy mistrza.
– Fajne jest to, że takie niszowe dyscypliny coraz bardziej się rozwijają i nawet koszykarze zwracają na nas uwagę. Przygotowując się do konkursu wsadów czerpią od nas inspirację i często pytają o pomoc, co zrobić, by poradzić sobie w takim konkursie wsadów – mówi Piotr Grabowski.
CZYTAJ: Koszykarze Startu Lublin w półfinale Pucharu Polski [ZDJĘCIA]
– Koszykarz ma dużo innych rzeczy na co dzień do trenowania: rzut, kozłowanie, taktykę drużyny, a tu jest element krótki, na który koszykarz nie zawsze ma czas lub taką wiedzę, a om się w tym wyspecjalizował – mówi Arkadiusz Pelczar ze Startu Lublin. – Skacze bardzo wysoko i robi taką ekwilibrystykę z piłką, że nie każdy koszykarz to zrobi. Przeskakuje nad kimś – ostatnim, który przeskoczył na meczu był Vince Carter, który przeskoczył nad zawodnikiem. To fajne rzeczy dla oka. Podczas meczu takie zagranie może podwyższyć rangę widowiska.
– Niektórzy mają to genetycznie. Ja nie dostałem tego genetycznie, muszę cały czas ciężko trenować na siłowni. U mnie ten wyskok w większości bierze się z siłowni. Jeśli chodzi o wysokość, to nie jestem może najwyższym dunkerem, mam 184 cm wzrostu. W stosunku do innych – niektórzy mają po 190, 195, ja mam troszkę trudniej – dodaje Piotr Grabowski.
Piotr Grabowski zostanie w Lublinie do końca tygodnia. W sobotę wystąpi pomiędzy półfinałami Suzuki Pucharu Polski. W niedzielę w przerwie finału.
FiKar/ opr. DySzcz
Fot. archiwum