Na Kaukazie śpiewak tak jak poeta nie jest zwykłym człowiekiem. Ma duchowy dostęp do sfer nadprzyrodzonych. Jego śpiew może wpłynąć na ludzkie życie, wytłumaczyć porządek świata i zaczarować zły los. Potrafi też ściągnąć nieszczęście na samego śpiewaka, który uciec od swego artystycznego powołania nie może. Sama pieśń zaś jest jak księga, z której można nauczyć się jak żyć. W takiej właśnie tradycji wyrastał Ashot Martyrosyjan, który dar śpiewu otrzymał od swoich przodków. Od dziecka pieśń prowadzi go przez życie. W Armenii dała mu sławę, w Polsce pozwoliła przetrwać najcięższe chwile. I choć pieśń rządzi nim niepodzielnie czasami przysparzając kłopotów, Ashot najgorzej wspomina czas, kiedy musiał milczeć. Jako imigrant w obcym kraju nawet nie śmiał marzyć o tym, że kiedyś wyda własna płytę. Gdy pojawiała się taka szansa, potraktował ja jak dar losu… nie ufając jednak do końca własnemu szczęściu.
Fot. nadesłane