Salę historii celnictwa otworzono w czwartek (26.01) w siedzibie Lubelskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Białej Podlaskiej. Spotkanie było okazją do przypomnienia jak wyglądał przemyt, z którym celnicy walczyli na przestrzeni lat.
Tapczan z pończochami
Bolesław Sakowicz jako celnik na granicy polsko-białoruskiej miał okazję pracować w latach 50. XX wieku. W rozmowie z reporterką Polskiego Radia Lublin wspomina tamten okres: – To był taki czas, że ze Związku Radzieckiego masowo przemycano kaprony, takie pończochy. Raz trafiłem na panią, która wracała z tym, pomacałem jej płaszcz i stwierdziłem, że coś tam jest. A wszystko, co się przywoziło z zagranicy, to się wpisywało do deklaracji celnej. Raz czy drugi spytałem, czy zgłosiła wszystko, ale nie, nie wszystko. Przemycała te pończochy nylonowe. Tam były tanie i opłaciło się przewozić. Całe okrycie wierzchnie miała tym podszyte. Przemycano też złoto, wyroby ze złota, bo były tam stosunkowo tanie, a u nas jednak były braki takich wyrobów.
CZYTAJ: Przemycił 10 mln paczek papierosów. Jest akt oskarżenia
Jakie były metody przemytu? – Trafiliśmy na takiego repatrianta, który przesiedlał się do Polski i pod przykryciem tapczanu miał same pończochy – mówi Bolesław Sakowicz. – Trzeba było mieć wyczucie. Jak podejrzewało się, że ktoś coś na sobie ma, trzeba było przeprowadzić rewizję osobistą.
Alkohol w kranie
– Jestem już 27 lat na emeryturze – mówi Wacław Kiryluk. – Pracowałem w Urzędzie Celnym w Terespolu w latach 1957-1995. Przemyt był cały czas. Największy przemyt papierosów i alkoholu pojawił się w latach 90. Gdzie tylko rękę włożysz, gdzie tylko zajrzysz, tam wyciągało się paczki papierosów, opakowania czy takie woreczki ze spirytusem, z wódką, napojami alkoholowymi. Raz nawet trafiliśmy, że w kranie w wagonie kolejowym, w zlewie, ciekł spirytus. Zbiornik na wodę był zapełniony spirytusem. Metody przemytników ciągle się zmieniają. Przewozili przedmioty na sobie. W wagonie były rzeczy były ukryte w siedzeniach, we wnękach na bagaż. Odrywane były części wagonów, powkładane tam rzeczy. Pamiętam aparaty fotograficzne, złoto i walutę obcą. Można było zgłosić legalnie, ale ludzie ukrywali też walutę.
– Pełniłam służbę na granicy w 2000 roku – mówi mł. insp. Anna Sakowicz, zastępca dyrektora Izby Administracji Skarbowej w Lublinie, pion celno-graniczny. – Wówczas był to spirytus przewożony w woreczkach foliowych, którymi to woreczkami w formie gorsetów oklejały się przeważnie panie podróżne, bo przeważająca większość podróżujących osób przez granicę to kobiety. Również papierosy, przemycane pod odzieżą wierzchnią czy też w bagażu. Wtedy obowiązywały inne normy niż w tej chwili. Papierosy po dzień dzisiejszy to w zasadzie główny przemycany towar, natomiast spirytus w tej chwili praktycznie nie występuje. Dysponujemy bardzo dobrymi narzędziami do kontroli – detektorami przemytu, kamerami, urządzeniami rentgenowskimi. Urządzenia rentgenowskie pierwsze pojawiły się w Lublinie w 2017 roku. Reagowaliśmy też na to, co obserwujemy na zewnątrz, czyli obserwowaliśmy miejsce ukrycia przemytu i coraz bardziej wyposażaliśmy się w coraz lepsze urządzenia do jego ujawniania.
CZYTAJ: Przemyt papierosów udaremniony. 82 tys. paczek w jodłowych deskach
Dziś przemyt jest mniejszy
– Sądzę, że poziom tego przemytu dzisiaj jest niższy, aczkolwiek nie chcę też powiedzieć, że go nie ma, bo ciągle go odkrywamy – mówi inspektor Krzysztof Guściora, naczelnik Lubelskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Białej Podlaskiej. – Mamy sytuację, w której cena papierosów, bo odniosę się do tego charakterystycznego towaru, na rynku ukraińskim regularnie rośnie. Obserwujemy w tym momencie zmniejszającą się presję. Mamy mniej stwierdzanych przypadków przemytu, ale to nie znaczy, że go nie ma.
– Zmniejszanie przemytu jest też wynikiem naszej intensywnej pracy, ponieważ skoncentrowaliśmy się bardzo mocno we wszystkich obszarach działania, nie tylko jeśli chodzi o przemyt. Mamy ogromny obrót towarowy i ruch osobowy, więc te możliwości i miejsca, w których potencjalnie z przemytem mamy do czynienia, są naprawdę wieloobszarowe – dodaje inspektor Krzysztof Guściora.
Zgromadzone w sali historii celnictwa eksponaty to m.in. dokumenty i druki służbowe, mundury i elementy umundurowania służbowego (w tym np. dystynkcje służbowe), odznaki i odznaczenia, sprzęt i wyposażenie wykorzystywane przy kontroli, historyczne (np. z lat 60. XX w.) i bardziej współczesne celnicze periodyki, a także zdjęcia. Jest też nadany w 2002 r. sztandar ówczesnej Izby Celnej w Białej Podlaskiej (funkcjonującej do marca 2017 r.).
Muzeum składa się z trzech sal tematycznych. Jedna jest odwzorowaniem typowego pokoju biurowego, w którym część wyposażenia pamięta jeszcze lata 60. czy 70. ubiegłego stulecia. Są m.in. liczydła, stemple służbowe, telefon na korbkę, dokumentacyjne perełki, jak np. Dziennik Ustaw z 1927 r. czy nieco bardziej współczesna maszyna do pisania.
CZYTAJ: Blisko 30 mln zł strat Skarbu Państwa. Rozbito zorganizowaną grupę przemytników
MaT/ opr. DySzcz
Fot. Małgorzata Tymicka