Halo komiks: Sandman – Panie łaskawe

sandman panie laskawe 2023 09 02 141056

Saga o Śnie z Nieskończonych prawie dobiegła końca – w zasadzie dziewiąty tom zatytułowany Panie łaskawe (wyd. Egmont) zamyka temat, a kolejny na chwilę go przebudza, ale do kompletu mamy jeszcze kilka historii spin-offowych, z tych czy innych względów również wartych przeczytania.

Panie łaskawe to najgrubszy tom serii i najdłuższa historia opublikowana na łamach Sandmana. Gaiman spina wszystkie (lub prawie wszystkie) wątki, łączy tropy, które rozrzucał od tomu pierwszego, i przywraca na arenę zdarzeń postaci, których dawno nie widzieliśmy. Punktem wyjścia jest zniknięcie dziecka Hypolity Hall, która rusza w podróż po Śnieniu w poszukiwaniu winowajcy. A po drodze różne perypetie – wiedźmy, roszady na dworze Sandmana i na nowo powoływanie do życia krwiożerczych łotrów sprzed lat.

Kiedy lata temu czytałem tę opowieść po raz pierwszy, byłem upojony rozmachem, natomiast kiedy odświeżyłem sobie temat współcześnie mam wrażenie, że tak naprawdę jest to opowieść dość kameralna, rozgrywająca się w jednym mieszkaniu i jego okolicach, w mrocznych zaułkach mrocznego miasta. A cała reszta jest tylko snem – snem, który na łamach tego tomu jest podziwiany, kwestionowany, w którego się wątpi i który się zapomina.

Gaiman zresztą wyciąga rękę do czytelnika, który w pierwszych taktach tego dramatu trafia do Śnienia i oprowadzany jest po zakątkach tej krainy. Zdecydowanym plusem Pań łaskawych jest jednolita szata graficzna – Sandman pod tym względem bywał nieco eklektyczny, czemu zresztą sprzyjała formuła otwartych opowieści z różnych zakątków czasoprzestrzeni. Tutaj nad wszystkim panuje Marc Hempel, który tylko sporadycznie i w odpowiednio wyważonych momentach wpuszcza na ołówek paru innych artystów, którzy zresztą w większości bardzo fajnie równają do jego stylu. Hempel kreskę ma grubą, trochę cartoonową. Komponuje plansze bardzo komunikatywnie, dzięki czemu oglądanie jego prac jest przyjemnością. Zaś krótki epizod Kevina Nowlana w tym albumie po raz kolejny przypomina niedowiarkom, że prace Joe Quesady były takie dobre właśnie dlatego, że to Nowlan je tuszował.

Exit mobile version