Archiwista polskiego komiksu: Mateusz „TeO” Trąbiński

01 2023 06 20 174722

Na zdj. Mateusz „TeO” Trąbiński

Mateusz Trąbiński, znany jako „TeO”, uznawany jest za komiksiarza, który posiada jedną z największych kolekcji komiksów i produktów związanych z komiksem w całej Polsce. 10 czerwca podczas imprezy „Niech żyje Papcio! w Śródmieściu”, zorganizowanej z okazji setnej rocznicy urodzin papcia Chmiela, można było zobaczyć próbkę tej kolekcji i porozmawiać z jej posiadaczem.

CZYTAJ: Niech żyje Papcio! Komiksiarze uczcili pamięć Mistrza

Zaprezentowany na wystawie wycinek kolekcji dotyczył gadżetów około-tytusowych, czyli związanych z serią „Tytus, Romek i A’Tomek” Papcia Chmiela.

– Papcio Chmiel był niewątpliwie ikoną polskiego komiksu i człowiekiem, który był najbardziej rozpoznawalny wśród wielu pokoleń, nawet tych niezaznajomionych szerzej z kulturą komiksową – mówi Mateusz „TeO” Trąbiński. – Ta wystawa jest elementem jednodniowej imprezy zorganizowanej przez Szymona Holcmana, który zaprosił mnie do współpracy, żebym zajął się stroną wystawienniczą. Możemy tutaj znaleźć absolutne rarytasy, niekoniecznie księgi komiksowe czy pierwsze wydania, tylko wręcz rzeczy zgoła zupełnie inne, o których przeciętni zjadacze komiksów nie mają pojęcia.

ZOBACZ ZDJĘCIA:

Spotkanie z TeO prowadzi Szymon Holcman

CZYTAJ: 100 lat temu urodził się Henryk Jerzy Chmielewski, znany jako Papcio Chmiel

Przeglądając witryny zauważyłem szalone rzeczy: skarpetki, lizaki… kosmiczna ilość niesamowitego dobra. Który z tych eksponatów jest Twoim ulubionym lub do którego masz największy stosunek emocjonalny?

– Jednym z ulubionych są na przykład trzy figurki, tzw. gumiaki albo kioskowce, sprzedawane w latach 80., totalnie nielegalne, bardzo unikatowe bootlegi, o których Papcio nie miał pojęcia. W tej samej gablocie są unikatowe pluszaki, wydane swego czasu przez KFC w ramach promocji premiery filmu „Tytus, Romek i A’Tomek wśród złodziei marzeń”. Dwa z tych pluszaków są naprawdę bardzo rzadko spotykane. Trudno znaleźć coś takiego, co jest tak „naj, naj”. Mamy tu słuchowisko na trzech kasetach magnetofonowych – to bardzo unikatowa rzecz. Są w miarę świeże rzeczy, zegarki w formie znaczków wydane przez firmę Stamp. Papcio zrobił trzy projekty dla tej firmy. Mamy unikatowe T-shirty, o których do niedawna myślałem, że są jakimiś samoróbkami, ale z moim kolegą doszliśmy do wniosku, że są to całkowicie oryginalne koszulki z lat 80. wydane przez MAW. Trudno znaleźć tu takie coś „naj, naj, naj, naj”, bo jest naprawdę dużo dobra i dużo niespotykanych rzeczy.

CZYTAJ: O komiksach Henryka Jerzego Chmielewskiego

Ale nie ma na przykład żadnych plansz komiksowych. A zaczynałeś od bycia komiksiarzem. Jak naturalnym było dla ciebie przejście z tej ścieżki uwielbienia celulozy do rzeczy towarzyszących?

– Oryginałów nie ma, bo to są najcenniejsze rzeczy w moich zbiorach. Jest to pierwsza taka prezentacja mojej kolekcji, więc też z dużą doza niepewności podchodziłem do wszystkiego. I jeszcze jestem trochę zestresowany, ale zapowiada się, że wszystko przebiegnie należycie i nic się nie stanie. Natomiast jednak wciąż uważam, że oryginały to jest taki już „Święty Graal” i nie do końca widziałem dla oryginałów miejsce tutaj. A skąd się wzięło uwielbienie dla celulozy? Faceci lubią zbierać jakieś rzeczy – znaczki, kapsle czy cokolwiek innego. Przez lata wyzbyłem się wszystkich możliwych zbieraczych zapędów i zostałem wyłącznie przy komiksie. Samo wyszukiwanie rzeczy zajmuje mi bardzo dużo czasu, ale i miejsce jest ograniczone. Ściany z gumy nie są, więc musiałem zrobić ostrą selekcję i zostały tylko komiksy i tylko w tym kierunku się rozwijam.

ZOBACZ ZDJĘCIA:

Gdzie to magazynujesz?

– W piwnicy zdecydowanie nie. Żadna część mojej kolekcji w piwnicy się nie znajduje. Nie mam miejsca na pełną ekspozycję wszystkich rzeczy u siebie. Poszczególne elementy są wystawione – figurki przed rzędami komiksów, jeżeli na półce akurat znajdzie się parę centymetrów luzu. Zakładki są w pudełku z zakładkami, przypinki w pudełku z przypinkami. Nie mam potrzeby, ale też i miejsca, żeby wszystko eksponować. Kiedy ktoś ze znajomych, którzy przychodzą pocieszyć oko odrobiną sztuki komiksowej, życzy sobie coś zobaczyć, to po prostu sięgam i prezentuję daną płaszczyznę zbioru.

Bogata kolekcja obecna tutaj plus pewnie jeszcze bogatsza, którą masz w domu… czy masz w ogóle jeszcze jakieś pole do działania? Czy są jakieś rzeczy nieodkryte, jakieś gadżety związane z Tytusem albo w ogóle z komiksem, których nie masz?

– Jest ich bardzo dużo. Wiem o przynajmniej kilku, kilkunastu – nazwijmy to gadżetach czy przedmiotach, których brak w mojej kolekcji, bo niestety nie mam jeszcze wszystkiego. Jest to niedościgniony sen, marzenie z tyłu głowy. Ale kwestia jest taka, że cierpliwość popłaca. Czasem czekałem dekadami, często tracąc nadzieję, a potem niespodziewanie udawało mi się zdobyć coś naprawdę takiego „must have”.

CZYTAJ: Zwyciężyła w Pacanowie. Sukces 12-letniej rysowniczki z Lublina

Poza cierpliwością, co jeszcze liczy się w takim „zbieractwie” i jak przebiega taki proces? Ja na przykład o wielu z tych rzeczy nie miałbym pojęcia, nawet gdybym poradził się wujka Google. Ty, zdaje się, trzymasz rękę na pulsie i wiesz, co w trawie piszczy.

– Niebywała cierpliwość, determinacja, wytrwałość w poszukiwaniach, regularne przekopywanie Internetu, antykwariatów, bazarków – chyba to składa się na sukces mojej kolekcji. Często też nie tylko to, bo bardzo istotnym elementem są ludzie mi życzliwi, moi przyjaciele, bliscy, ludzie, którzy rozumieją i doceniają moją pasję i którzy po prostu potrafią mnie spontanicznie obdarować czymś, czego nie mam. Gdy dostaję od nich taki prezent, a oni jeszcze nie wiedzą, że nie mam, i się o tym dowiadują, to bardzo miła jest ich radość z obdarowania mnie rzeczą, której nie miałem. I jest to mega miłe dla obydwu stron.

A zatem praca kolektywna.

– Na pewno jest duża zasługa ludzi bliskich i życzliwych mojej osobie, więc to nie jest tak, że wyłącznie ja jestem ojcem tego sukcesu. Bez dobrych ludzi byłbym dzisiaj w zupełnie innym miejscu.

Szymon Holcman i Mateusz Trąbiński

Obserwując frekwencję podczas Twojego spotkania i kolejnych, śmiem postawić tezę, że impreza się udała. Czy masz w planach prezentację swoich zbiorów w przyszłości w innych miejscach świata?

– Świata aż? No, niewątpliwie jest to moje pierwsze wyjście z cienia i zaprezentowanie szerszemu gronu moich artefaktów. Dotychczas dość skromnie podchodziłem i traktowałem to bardzo osobiście, wręcz intymnie, robiąc to wyłącznie dla siebie. Starałem się nie być w żaden sposób posądzany o jakiś ekshibicjonizm, czy wręcz szpanowanie tym, co posiadam. Parę bliskich osób w ostatnich latach pocisnęło mnie w tym kierunku, żeby zacząć wychodzić z tym do ludzi, do szerszego gremium. I faktycznie chyba będzie to dobra droga, bo będąc archiwistą polskiego komiksu mam szansę pokazać wiele rzeczy, które mam w kolekcji. Chyba warto, żeby inni też się o tym dowiedzieli.

Kibicuję kolejnym inicjatywom. Mam nadzieję, że prezentacja Twojej kolekcji, czy to podczas różnych imprez, wystaw, czy też na przykład online, kiedyś wypali.

– Zaczynam być otwarty na wszelakie uczciwe propozycje współpracy. Online prowadzę na Facebooku Komiksowy Pan-TeO-n, na który niekoniecznie zawsze mam siłę, czas i chęć wrzucania nowych rzeczy – pomimo głosów, że bardzo ciekawie opowiadam tam o swoich zbiorach. Ale po prostu nie zawsze są siły przerobowe na to wszystko.

Życząc archiwiście polskiego komiksu mnóstwa sił, zapraszamy do sprawdzenia jego Komiksowego Pan-TeO-nu na Facebooku.

DySzcz

Fot. DySzcz

Exit mobile version