Halo komiks: Miły dom nad jeziorem

p1080525 2 2023 05 09 155812

Kiedy na platformach streamingowych skończą się wszystkie opcje z gatunku horror i człowiek zaczyna szukać ratunku w innych mediach, jego wzrok może paść na Miły dom nad jeziorem (wyd. Egmont Polska). Tytuł i okładka zapowiadają typową sztampę o ostatnim domu na lewo albo domku w lesie pełnym żywych trupów lub też o zwyrodniałych kanibalach grasujących po wzgórzach, które mają oczy. Tymczasem Miły dom nad jeziorem nie jest kolejną opowieścią o grupce młodzieży, która wybrała zły skręt i trafiła do domu smutnego rzeźnika. Nie jest to też typowy horror. Ta okładka i ten tytuł to po prostu wabik na czytelników pragnących takiej tematyki. I choć po lekturze pierwszych stron horrorowe oczekiwania mogą rozminąć się z twardą rzeczywistością, to na ucieczkę już za późno, bo ten komiks wciąga.

Tutaj pauza na słowo o scenarzyście – James Tynion IV to twórca, który obok wielu kaszaniastych tytułów ma w swoim dorobku naprawdę świetny, poruszający się w klimatach teorii spiskowych Departament prawdy. I Miły domek nad jeziorem jest komiksem, który tenże świetny Departament przebija, przynajmniej po pierwszym tomie. Scenarzysta znakomicie rozgrywa poszczególne epizody, każdemu z nich nadając podobną rytmikę i kompozycję. W swojej narracji namiętnie korzysta z mediów społecznościowych albo zapisów rozmów, dzięki czemu od czasu do czasu możemy się poczuć jakbyśmy scrollowali fejsa. Wykorzystuje również notatki sporządzone przez bohaterów, ich spostrzeżenia zapisane gdzieś na rogach kartek. Możemy spojrzeć w ich mejle, rysunki, a nawet wejść do ich głów. A wszystko to w scenerii tego miłego domu nad jeziorem – ten dom faktycznie jest bardzo miły, luksusowy i bogaty we wszystko, co potrzebne do życia.

W tym domku spotyka się grupka ludzi, których łączy znajomość z pewnym jegomościem. I tyle o fabule. Więcej nie ma sensu zdradzać, bo – jak wspominałem – warto się tym elementem zaskoczyć. Ale jeszcze słówko o tym zdecydowanie zaskakującym dla mnie albumie powiem. Warto na przykład wspomnieć o grafice – Alvaro Martinez Bueno wsparty kolorami Jordie Bellaire to ekstraklasa, rysunki cudownie komunikatywne i oryginalne jednocześnie. To jak powrót do najlepszych czasów imprintu Vertigo – mnóstwo szaleństwa, trudne tematy i grafiki, które momentami eksplodują.

Całość tej opowieści zawiera się w dwóch tomach i dwunastu odcinkach – i to jest kolejny plus, bo rozwleczenie tej historii na więcej epizodów nie miałoby większego sensu.

Miły dom nad jeziorem to częściowo komiks katastroficzny, wielogłosem odpowiadający na pytanie: Jak według ciebie skończy się świat?

W skali od zera do Głowy do wycierania daję mu Dzikość serca.

DySzcz

Fot. GM

Exit mobile version