10 folk punkowych płyt których nie znasz, a powinieneś

10 folk punk www 2023 01 27 094002

Folk punk to bardzo ciekawe zjawisko na mapie współczesnej muzyki rozrywkowej. Twórcy tego nurtu twierdzą, że muzyka folkowa była punk rockiem jeszcze przed wynalezieniem elektryczności, a oni jedynie kontynuują schedę po dziadach-pradziadach. Po uważniejszym przesłuchaniu klasycznych płyt folk punkowych stwierdzam, że mają rację.

FLOGGING MOLLY „Swagger” (2000)

Nasze zestawienie otwiera klasyczna płyta zaliczana do nurtu zwanego celtic punkiem. Stare, irlandzkie szanty, reele i jigi spotykają się tu z energiczną dawką przesterowanych gitar, hałaśliwych perkusyjnych rytmów i nerwowym, basowym pulsem. Wszystko jednak melodyjne aż do bólu a za sprawą wszędobylskich akordeonów, skrzypiec czy fletów, bezlitośnie wbijające się w pamięć. Jest też epicka wręcz próba punkowego progresu, w postaci rozbudowanego „Black Friday Rule”. Brudna, punkowa produkcja w tym przypadku dodaje tylko uroku ekipie Dave’a Kinga. 

THE DREADNOUGHTS „Polka’s Not Dead” (2010)

Kanadyjczycy po początkowym romansie z muzyką celtycką, przenieśli swoje zainteresowania na grunt Europy wschodniej i środkowej, a zafascynowani muzyką bałkańską oraz weselnymi przyśpiewkami z Ukrainy i Polski, stworzyli album który po dziś dzień jest uznawany za ich największe dzieło. Parafrazujący klasyczne punkowe zawołanie „Punk’s Not Dead” tytuł płyty doskonale oddaje charakter jej zawartości: wszystko zagrane jest w szybkich tempach, ale na pierwszy plan wysuwają się harmoniczne melodie akordeonu i skrzypiec. Nie brakuje knajpianych, chóralnych refrenów i swojsko brzmiących, nie zawsze cenzuralnych zawołań. Wszystko w atmosferze odjechanych poprawin po trzecim weselu szwagra gdzieś na białostockiej wsi. 

GOGOL BORDELLO „Trans-American Hustle” (2010)

Internacjonalny skład zgotował internacjonalny, kulturowy kocioł na płycie wyprodukowanej przez specjalistę od brzmień ciężkich, czyli Ricka Rubina (niegdyś produkował płyty Slipknota czy Slayera). Klimaty cygańskie mieszają się tu z sambą, muzyką latynoską i klezmerską a całość wiedziona jest na barykady przez atomowe, punkowe uderzenie. Możliwe że tą muzykę wymyśliliby The Clash skazani na zesłanie do Brazylijskich slumsów, ale że nic takiego w historii rocka się nie wydarzyło, zrobili to Boliwijczyk, Rosjanin, Ghanijczyk, Chinka, Amerykanin i Tajka dowodzeni przez szalonego Ukraińca. Uwaga! Ta płyta długo nie daje się wyjąć z odtwarzacza.

THE POGUES „Red Roses For Me” (1984)

Protoplaści folk punka zrobili rzecz po najmniejszej linii oporu: zamienili elektryczne gitary na akustyczne pudła i nie potrafiąc dobrze grać ani śpiewać, nagrali piosenki które śpiewali im ich rodzice kiedy ci byli berbeciami. W efekcie dostaliśmy nagrany totalnie na „odwal się” punkowy album z irlandzkimi szantami, który na zawsze już wytyczył nowy kanon we współczesnej muzyce rozrywkowej. Szczerbaty i wiecznie podpity Shane McGowan stał się nową ikoną bezkompromisowości, a niewiele bardziej ogarnięty Spider Stacy był żywym przykładem na to, że można zafałszować na tin whistle’u (rodzaj małego, irlandzkiego flecika). Ikona.

TALCO „Combat Circus” (2006)

Doskonała próba połączenia miejskiego folku włoskiego z przedmieść urokliwej Marghery, rasowego punkowego pierd…, ekhm, uderzenia oraz nonszalanckiego użycia elementów muzyki ska. Akordeon, dęciaki i teksty wyśpiewywane w natywnym języku Włoskim nie mogły przejść niezauważone. „Combat Circus” został zapamiętany przez fanów także dzięki brawurowej wersji włoskiej pieśni antyfaszystowskiej pt „Bella Ciao”, która doczekała się charakternej aranżacji, w przeciwieństwie do infantylnych remiksów domorosłych DJ-ów, które możecie obecnie usłyszeć w komercyjnych stacjach radiowych.

SKA-P „El Vals Del Obrero” (1999)

Tylko z pozoru muzyka Ska-P brzmi jak dobry pomysł aby przekonać Twoją babcię do punk rocka. Pod melodyjną przykrywką i przyjemnymi, śpiewnymi wokalami Pulpula, kryje się zaangażowany, buntowniczy przekaz i przepis jak słowem i dźwiękiem wymieść z planety całą, trawiącą ją zarazę. Na „El Vals Del Obrero” („Robotniczy Walc”) dostaje się po równo politykom, faszystom i jednostkom nietolerancyjnym. Muzycznie dużo odniesień do miejskiego folkloru, tradycyjnej muzyki ludowej rozmaitych zakątków Hiszpanii a także tradycyjnego reggae, ska i punk rocka. Znów atakują nas zewsząd dęciaki, wspomagane przez akordeony, skrzypce czy rozmaite instrumenty strunowe a wszystko podane w sposób tak skoczny, że jeśli babci się nie spodoba, to i tak nóżką tupać będzie.

THE REAL MCKENZIES „Two Devil’s Will Talk” (2017)

Trywialne acz dość popularne określenie „z koziej dupy trąba” w przypadku spotkania z wesołą ekipą rozrabiaków pod wodzą Paula McKenziego nabiera nowego znaczenia. To właśnie Szkoccy Kanadyjczycy pokazali światu jak prawidłowo używać Wielkich Dud Szkockich w muzyce czadowej. Wszędobylskie, szybkie palcówki wygrywane na kraciastym potWORZE to znak firmowy The Real McKenzies, ale na „Two Devil’s Will Talk” są one doprowadzone wręcz do perfekcji. Nośne hymny, często osadzone w żeglarskich klimatach spodobają się każdemu, niezależnie od tego, ile wlał w siebie przedtem szklanek whiskey. Fajnym akcentem tej muzyki jest łatwo rozpoznawalny wokal Paula McKenzie, który punkową wokalistykę przenosi na rejonu awangardowej sztuki współczesnej.

MANU CHAO „Radio Bemba Sound System” (2010)

Choć Manu Chao ciężko jednoznacznie określić mianem punka, to jednak zdarzyła się w jego dyskografii płyta, która w zasadzie kompletnie wyczerpała temat muzyki latino spotykającej spuściznę The Ramones. „Radio Bemba Sound System” to jeden wielki utwór zagrany live, złożony z frywolnych wersji piosenek ludowych i znanych hiciorów Manu. Przeważają rytmy skoczne i skoczniejsze, wplecione pomiędzy rumbę, reggae, dęte ska czy po prostu szalone punkowe galopy. Konia z rzędem temu, kto policzy wszystkich wokalistów którzy próbują swoich sił przy mikrofonie. Płyta tak intensywna że przesłuchanie jej za jednym zamachem bywa wyzwaniem dla organizmu, który nie przestaje się w trakcie tej czynności mimowolnie poruszać. 

DROPKICK MURPHYS „Going Out In Style” (2011)

Tak naprawdę ciężko wybrać jedną płytę tej zasłużonej, bostońskiej załogi. Z drugiej jednak strony tym albumem Ken Casey i jego kompani udowodnili, że nawet w obrębie – wydawać by się mogło – muzyki z założenia prostej, da się stworzyć coś ambitnego i nietuzinkowego. I taka właśnie jest „Going Out In Style”, którą śmiało można nazwać celtic punkowym koncept albumem. Dostajemy więc poruszającą historię, dużo punkowej energii, bogato zaaranżowane brzmienia instrumentów folkowych oraz… Bruce’a Springsteena w urzekającym, milosnym hicie „Peg O’ My Heart”. Bo łobuz kocha najbardziej!

MOLLY MALONE’S „Obłęd” (2013)

Nasze zestawienie zamyka rodzimy akcent, z którego każdy Polak powinien być dumny. W kraju w którym od zawsze po kilku głębszych dorabiało się polskie teksty do irlandzkich przyśpiewek, dotychczas nie było prawdziwego, celtic punkowego kolektywu. Aż pojawiło się Molly Malone’s i pokrzyżowało wszystkim mazurskim żeglarzom szyki. Giżycka formacja zrobiła stylową, polskojęzyczną hybrydę Dropkickowego żywiołu z melodyjnością Flogging Molly i zuchwałością szantowych przygrywek bywalców rybackich kutrów u wybrzeży Łeby. Nie zapomnieli przy tym o klasyce Polskiego punka, więc czasami zdarza im się uderzyć także w nostalgiczne tony ulicznego punka w klimacie The Analogs czy Podwórkowych Chuliganów. Płyta ta to istny „Biały Szkwał” w Twoich głośnikach.

Tekst i grafika: Marcin Puszka
https://www.facebook.com/kolowrotfm

Exit mobile version