Unia Europejska przyjęła wspólne stanowisko ws. wydarzeń na Białorusi. Marcin Przydacz, podsekretarz stanu ds. polityki wschodniej i azjatyckiej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych mówi, że idea pojawiła się w rozmowie ministra Jacka Czaputowicza z wysoki przedstawicielem Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Josepem Borrellem.
Unia odnotowała, że społeczeństwo Białorusi zaprezentowało chęć demokratycznej zmiany. Państwa Unii uznały, że wybory nie były ani w pełni wolne, ani zgodne z międzynarodowymi standardami. Minister powiedział, że Polsce zależało, by w oświadczeniu znalazł się apel o dialog władzy z mieszkańcami.
– Tak, ażeby ustały te krwawo – już dziś można powiedzieć – pacyfikowane protesty, aby te pacyfikacje i aktywność sił porządkowych nie przerodziła się jeszcze bardziej krwawe zamieszki. Nawołujemy zarówno w relacjach bilateralnych z Białorusią, jak i już teraz cała Unia Europejska, władze w Mińsku do dialogu i do uspokojenia sytuacji – powiedział wiceminister Przydacz.
Wiceminister spraw zagranicznych dodał, że na ten moment nie można mówić o unijnych sankcjach wobec Białorusi, ale wspólnota zastanawia się nad możliwymi innymi rozwiązaniami.
– Na tym etapie trudno jeszcze mówić o tego typu najtwardszych instrumentach. Pamiętajmy, że Białoruś podlegała już polityce sankcyjnej przez wiele lat. W pewnym momencie państwa Unii Europejskiej, ale też Stany Zjednoczone, doszły do przekonania, że należy dać ten kredyt zaufania władzom w Mińsku. Również takie było oczekiwanie władzy w Mińsku. To zaufanie przez ostatnich kilka lat było budowane, ale mam wrażenie. że wydarzenia ostatnich dni to zaufanie bardzo mocno podważa – powiedział wiceszef dyplomacji.
Jak dodał Marcin Przydacz, kraje członkowskie wciąż liczą na to, że władza podejmie dialog z obywatelami.
RL/IAR (opr. DySzcz)
Na zdj. Lublinianie solidarni z Białorusią. Akcja na placu Litewskim, fot. Iwona Burdzanowska